
Zespuł Orły to prawdziwy ZESPÓŁ
Ten zespół to nie tylko jedna z najlepszych ekip w Polsce w piłce nożnej 6-osobowej. Ta drużyna wyróżnia się także poza boiskiem, a wszystko dzięki niesamowitej atmosferze, jaka w niej panuje. Co więcej, chłopaki nie boją się pokazywać tego, jak potrafią bawić się grą w piłkę, dlatego otrzymanie przez nich nagrody "Team Spirit"w czasie turnieju finałowego Mistrzostw Polski Ligi Nike Playarena 2017 nikogo nie mogła dziwić. O jakim teamie mowa? Oczywiście o drużynie Zespuł Orły z Wrocławia, która sympatię innych zaskarbiła sobie już w Katowicach podczas zawodów eliminacyjnych MP. Nie trzeba mieszkać we Wrocławiu, by ją polubić. Wiedzą coś o tym zespoły, które wraz z wrocławianami awansowały do Finału w Warszawie, gdy po otrzymaniu biletów krzyczeli razem z nimi: "Orłyyy, Orłyyy, Orłyyy". Skąd w ogóle wziął się ten wyjątkowy team? Jakie ma cele na przyszłość? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w poniższej rozmowie z Mikołajem Klimczakiem i Jackiem Huzarewiczem, czyli dwójką dowodzącą wrocławskimi Orłami.
Przemek Kaczmarek: Jak powstał Zespuł Orły i skąd wziął się pomysł na błąd w nazwie drużyny?
Mikołaj Klimczak: Zaczynaliśmy od grania w lidze halowej Politechniki Wrocławskiej i była to wtedy jeszcze ekipa ludzi w większości z jednego kierunku studiów. Po jednej rundzie Adam Baranowski zaproponował, żebyśmy się przenieśli do rozgrywek Playarena. Adam założył drużynę i został kapitanem. Ja "opaskę" przejąłem chyba chwilę przed... umówieniem naszego drugiego meczu w histori. Wszystko potoczyło się dość przypadkowo, bo po prostu w tamtym momencie miałem trochę więcej czasu, żeby wypisywać wiadomości do drużyn z propozycją grania. No i tak już zostało. Z tamtej ekipy tak naprawdę regularnie w Orłach gram już tylko ja, ale w zeszłym roku w Warszawie grał z nami jeszcze Sylwek Czerniejewski, a Adam aktualnie odpowiada za oprawę graficzną i montaż filmików, za co należą mu się ogromne pokłony. W samej Playarenie w ciągu jednego sezonu graliśmy w czwartej, trzeciej i drugiej lidze, którą na koniec wygraliśmy i awansowaliśmy do Ekstraklasy. W pierwszym i drugim sezonie zajęliśmy trzecie miejsce, a w tym udało nam się wygrać. Jeśli chodzi o nazwę, to o ile pamiętam, ja wpadłem na ten pomysł, ale nie jestem do końca pewien. W momencie zgłaszania drużyny do ligi Politechniki Wrocławskiej popularny był filmik na YouTubie "My jesteśmy Zespół Orły" i stąd się to wzięło. Błąd w nazwie jest celowy, ale nie ma jakiejś wielkiej historii z nim związanej, chociaż pojawił się dopiero przy zgłoszeniu do rozgrywek Playarena, więc Baran powinien wiedzieć coś więcej. Po prostu powiedzmy, że taki żart. Nie wiedzieliśmy, że rozwiniemy się do takiego poziomu jak ma to miejsce teraz, ale nie chcemy tego zmieniać. Nazwijmy to naszym znakiem rozpoznawczym i tanim chwytem marketingowym.
Przemek Kaczmarek: Czy od samego początku powstania drużyny panowała w niej tak znakomita atmosfera?
Mikołaj Klimczak: Drużynę zakładaliśmy w czasie największego imprezowania na studiach. Można powiedzieć, że praktycznie codziennie coś ciekawego się działo. Liga Politechniki, w której zaczynaliśmy, jest ligą nocną. Mecze rozgrywane były bodajże pomiędzy 22 a 2 w nocy, więc atmosfera była często budowana na długo przed meczem. Razem z nami na halę jeździło sporo kibiców i już wtedy pojawiały się pierwsze oprawy. Po prostu od początku istnienia Orły mają wpływ na całą ekipę znajomych i myślę, że dlatego tak wiele osób jest tym zainteresowanych, a co za tym idzie, atmosfera jest świetna. Były jednak i momenty zwątpienia. Rok temu przed turniejem eliminacyjnym MP w Sosnowcu było blisko końca Orłów. Większość z nas pokończyła studia, zaczęła regularną pracę, ja wyjechałem za granicę i po prostu zaczęło brakować czasu. Dograliśmy sezon do końca i pojechaliśmy do Sosnowca bez jakichkolwiek planów. Sprawiliśmy niemałą niespodziankę i awansowaliśmy do Warszawy. To był nasz spory sukces, a w konsekwencji dało ogromnego kopa i mocno zespoliło Orły na nowo. Teraz, mimo pracy, siedzenia za granicą i grania w okręgówkach itp., udaje nam się to wszystko pchać dalej.
Przemek Kaczmarek: Jesteście świetnym kolektywem. To widać gołym okiem. Co powoduje, że macie w zespole tak świetną atmosferę i pozytywne podejście do wszystkiego?
Jacek Huzarewicz: W drużynie zawsze chodziło o dobrą zabawę, zawsze była to paczka znajomych czy nawet rodzina. Co prawda skład, z racji podnoszenia się poziomu piłkarskiego, przetasował się od 2013 roku, lecz kilka osób trzyma poziom do tej pory. Reszta znalazła inne funkcje jak operator kamery, montażysta, grafik czy kibic. Przez ostatnie dwa lata doszło do nas zaledwie 4 zawodników. Spędzamy razem czas ze sobą nie tylko na boisku, jeździmy razem na wakacje, obchodzimy wspólnie urodziny, spotykamy się w tygodniu, a najczęściej na imprezach w weekendy. Tworzymy kolektyw i myślę, że dzięki temu potrafimy czasami wygrać z piłkarsko lepszymi drużynami. Gramy razem już długo, skład jest wyrównany, a do tego wszyscy trzymamy się razem. Na meczach są z nami nasi kibice, którzy chętnie jeżdżą z nami na wyjazdy, tworzą gadżety typu: koszulki, szaliki, vlepki, banery. Lubimy to, co robimy, a każdemu, kto jest w naszym otoczeniu, udziela się optymizm. Ciężko o tym mówić od środka, ale uważam, że tworzymy fajną kapelę.
Przemek Kaczmarek: Czego zabrakło w Warszawie, żeby wyjść z grupy?
Jacek Huzarewicz: Uważam, że drugi mecz zaważył na porażce w turnieju. Po przegranym pierwszym spotkaniu, drugie szło nam znacznie lepiej. Do ostatniej minuty prowadziliśmy 3:1, ale niestety nie dowieźliśmy zwycięstwa do końca. Zagraliśmy jak niedoświadczony zespół, bez spokoju, poszanowania piłki. Mieliśmy jeden punkt po dwóch meczach i przed sobą ostatnie spotkanie z liderem grupy. Przegraliśmy ten mecz już przed pierwszym gwizdkiem. Byliśmy podłamani po drugim starciu, a psychika w piłce robi bardzo wiele. Nie wyszliśmy z grupy, ale i tak ten sezon możemy zaliczyć do udanych, gdyż potwierdziliśmy, że jesteśmy jednymi z najlepszych w kraju w tej dyscyplinie.
Przemek Kaczmarek: Jakie są Wasze wrażenia po turnieju, jeśli chodzi o organizację? Co było w tej imprezie najfajniejsze?
Jacek Huzarewicz: Organizacja w turniejach organizowanych przez Playarenę zawsze stoi na wysokim poziomie. Najbardziej podoba mi się, że wszystko jest zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, a przynajmniej tak to wygląda z perspektywy osoby biorącej udział w zawodach, a nie organizatora. Mecze odbywały się o czasie, mieliśmy zapewnione posiłki oraz napoje. Jeżeli chodzi o atrakcje, na pewno tor przeszkód to dobra sprawa, bo można było się sprawdzić. Oktagon też nam przypadł do gustu. Ostatecznie nie korzystałem jednak ze wszystkich atrakcji, bo trzeba było odpoczywać pomiędzy meczami oraz przed wieczorną imprezą (śmiech).
Przemek Kaczmarek: Liczyliście na nagrodę "Team Spirit"?
Jacek Huzarewicz: Nie da się ukryć, że jak tylko pojawiła się informacja na temat konkursu na najlepiej zgraną ekipę, zacząłem przeglądać profile facebookowe innych finalistów, a z racji, że to już nasz trzeci rok w rozgrywkach, to trochę te ekipy znaliśmy. Było kilka zespołów, które mogły z nami powalczyć, ale myślę, że jeżeli chodzi o wszystkie aspekty brane pod uwagę, to mieliśmy najwięcej argumentów przemawiających na naszą korzyść. Oczywiście nie było tak, że jechaliśmy tam po tą nagrodę, bo jechaliśmy po medale, ale cieszymy się, że zostaliśmy docenieni za to, co sobą reprezentujemy. Tym bardziej że nie robiliśmy niczego na siłę. Kibice zawsze dopingują nas z własnej woli i utożsamiają się z drużyną, bo czują, że to coś fajnego.
Przemek Kaczmarek: Podczas turniejów dopingowały Was w dziewczyny w charakterystycznych koszulkach. Tylko tak szczerze. One pomagają czy rozpraszają? (śmiech)
Mikołaj Klimczak: Oczywiście, że pomagają! Koszulki wymyśliła moja dziewczyna jako odpowiedź na nasze polówki. Puściła informację wśród dziewczyn, które miały jechać z nami do Katowic na turniej eliminacyjny i zrobiły je same na własny koszt. To kolejny dowód na to, że utożsamiają się z ekipą, a my jak najbardziej to doceniamy.
Przemek Kaczmarek: Jaki cel macie na nowy sezon?
Mikołaj Klimczak: Jeśli chodzi o cel sportowy, to chcemy przynajmniej utrzymać ten poziom co w minionym sezonie i oczywiście awansować na turniej finałowy do Warszawy. Fajnie by było zdobyć podwójną koronę we Wrocławiu, ale o to będzie ciężko. Poziom rozgrywek ligowych we Wrocławiu wzrasta i w tym roku na pewno będzie jeszcze wyższy niż w zeszłym. Do tego zawsze ciężko nam się zebrać do grania w weekend w godzinach popołudniowe, a wtedy właśnie jest rozgrywany puchar. Co do pozasportowych celów, to może uda nam się jeszcze bardziej podnieść poziom organizacyjny w drużynie oraz wziąć udział w dodatkowych turniejach bądź też częściej spotykać na wspólne granie. To też da nam kolejne doświadczenie i pozwoli jeszcze bardziej się zgrać. Kibicowsko też super by było utrzymać poziom, a może nawet podnieść go wyżej. Na pewno na zawody ogólnopolskie może z nami jeździć jeszcze więcej osób. Wszystko zależy od terminów. A może jakaś sektorówka? Oczywiście żartuje, bo to już za duża "sodówa" (śmiech).
Oprócz wrocławskich Orłów w rozgrywkach Playarena jest jeszcze wiele innych pozytywnie zakręconych drużyn. Jedną z nich jest bez wątpienia BKS Betoniara z Nowego Dworu Mazowieckiego, o którym przeczytacie tutaj. Może warto byłoby pomyśleć o meczu pokazowym pomiędzy obiema ekipami? My z pewnością chcielibyśmy zobaczyć takie starcie na własne oczy!
Komentarze
Karol Koc
+
0
/
-
0
ponad 7 lata temu
BKS!
Karol Kwapisiewicz
+
1
/
-
0
ponad 7 lata temu
Orły!