RP6
Dodany: Komentarzy: 0

"Czuję się częścią tej dużej rodziny."

Karolina Cieślik od czterech lat współpracuje z Reprezentacją Polski w piłce nożnej 6-osobowej. Jej praca podczas zgrupowań przed turniejem, a także już podczas samych Mistrzostw Świata jest nieoceniona. Poznajcie kulisy pracy naszej fizjoterapeutki podczas największej imprezy socca na świecie!

Jak to jest być brązowym medalistą Mistrzostw Świata?

Cieszę się, że po raz kolejny mogę być częścią tej historii, dokładać do niej swoją cegiełkę. Sama obecność na tych Mistrzostwach jest niesamowitym doświadczeniem, a co dopiero stawanie po raz trzeci na podium. Dziękuję trenerowi po raz kolejny za zaufanie w kwestii wspierania zawodników od strony fizjoterapii.

Po półfinałowym meczu z Kazachstanem pojawiły się łzy. Ciężko było pogodzić się z porażką?

Ja nie znam się na piłce tak jak trenerzy czy zawodnicy, więc ciężko jest mi obiektywnie oceniać czy rozmawiać na temat samego meczu. Natomiast są to dla mnie zawsze duże emocje, które po przegranym meczu z Kazachstanem znalazły po prostu ujście. Każdy z nas, czy to sztab czy zawodnicy daje z siebie 100% zaangażowania czy energii i mi osobiście zrobiło się trochę przykro, ale idziemy do przodu. Na pewno fajnie jest wygrać ostatni mecz turnieju - nawet jeśli to mecz o 3. miejsce.

Który medal jest dla Ciebie cenniejszy? Srebro zdobyte w Lizbonie lub na Krecie czy brąz w Budapeszcie?

Nie oceniam tych medali w taki sposób, każdy z nich jest cenny. Jeśli natomiast chodzi o same Mistrzostwa, to te na Krecie i w Budapeszcie są dla mnie cenniejsze. Na Mistrzostwach w Lizbonie byłam po raz pierwszy. Poznawałam wtedy funkcjonowanie kadry od środka. Nie znałam jeszcze wielu ludzi z projektu i nie czułam się w 100% częścią kadry. Na Krecie czy w Budapeszcie było już inaczej, bo poznałam już tych wielu wspaniałych ludzi. Już wiedziałam jak funkcjonuje kadra, znałam sztab itp. To sprawia, że czuje się częścią tej dużej rodziny, co jest bardzo cennym doświadczeniem.

Razem ze sztabem szkoleniowym wykonaliście kawał dobrej roboty. Drużyna była przygotowana fantastycznie. Było też widać, że jesteście jedną, wielką rodziną. Jak ocenisz atmosferę panującą w kadrze?

Bardzo dobrze. Każdy z nas przyjeżdża tu wykonać swoją robotę i wkłada w to dużo serca. Ale jest też czas na żarty, ciekawe rozmowy, pozytywną energię. Atmosfera w sztabie, kadrze jest bardzo udana.

Jak wygląda praca fizjoterapeutki podczas takiego turnieju? Pobudka o poranku i praca do późnych godzin nocnych?

Przyznam się szczerze, że w porównaniu do Mistrzostw na Krecie miałam zdecydowanie mniej pracy. Zazwyczaj praca po obiedzie, przed meczem i po meczu. W fazie pucharowej, gdzie gramy czasem po dwa mecze dziennie tej pracy jest zdecydowanie więcej. Średnio około 5 godzin dziennie plus mecz.

Pracujesz już z Reprezentacją Polski od kilku lat. Który zawodnik pod kątem pracy z fizjoterapeutą był najbardziej wymagający?

Nie było chyba jakiegoś jednego zawodnika, który byłby jakoś mocno wymagający. Do tej pory wszystkie kontuzje i urazy były do ogarnięcia. Na Mistrzostwach nie ma też czasu, żeby robić jakaś dokładną diagnostykę i terapię, taką jaką robię w gabinecie, bo często potrzeba potem 2-3 dni luzu, a tu nie ma na to czasu. Tak jak wspomniałam, na Krecie miałam więcej pracy, było więcej przeciążeń, które niekontrolowane, niezabezpieczone czy nierozluźnione potem mogłyby się skończyć dużą kontuzją, ale na szczęście nie było takich sytuacji.

Kto jest największym gadułą podczas Twoich zabiegów?

Ariel, chociaż w tym roku zdecydowanie mógł z nim konkurować Mateusz Górka.

Najwjększy zgrywus w Reprezentacji?

Ariel, Krzysztof. Ja dużo czasu spędzam ze sztabem więc mogę też powiedzieć, że Miłosz Karski. Tak naprawdę co chwilę ktoś się zgrywa. Jest dużo dobrej energii.

Wiemy też, że korzystasz różnych sprzętów podczas terapii. Czym jest dla wielu tajemnicza technologia Indibia Active?

Jest to zabieg prądowy, który poprawia funkcjonowanie komórek, dzięki czemu przyspiesza gojenie, dotlenienie czy usuwanie lokalnych stanów zapalnych. Technologia, która przyspiesza regenerację komórek, tkanek, mięśni. Oprócz tego używam innych, ciekawych urządzeń. Specjalnych wałków z igłami, łokci, pięści.

Jak często stosujesz zabiegi Indiba Active z zawodnikami? Co by się działo, gdybyście z niej nie korzystali?

Praktycznie cały czas. Jeśli mam ją do dyspozycji, to korzystam. Gdyby jej nie było, to dalej robiłabym swoje, ale czasem efekty byłyby znacznie wydłużone w czasie, a jak wiemy, na Mistrzostwach liczy się czas. W związku z tym cieszę się i dziękuję za to, że jesteśmy wspierani przez topowe urządzenia.

Mistrzostwa Świata SOCCA to praktycznie codziennie rozgrywane spotkania. Przy takim natężeniu gier nietrudno o urazy. Z jakimi problemami najczęściej przychodzili do Ciebie zawodnicy?

Najczęściej to takie typowe przeciążenia, uczucie ciężkich, zmęczonych nóg. Niektórzy zawodnicy przyjeżdzają na Mistrzostwa ze swoimi lekkimi kontuzjami, które dają się we znaki. Biorąc pod uwagę wszystkie trzy Mistrzostwa, to chyba problemy z pachwiną, przywodzicielami i tylną taśmą mięśniową (łydki, mięśnie dwugłowe) wygrywają.

Który moment z Mistrzostw Świata w Budapeszczie najbardziej utknął Ci w pamięci?

Zdecydowanie ceremonia zakończenia Mistrzostw. Wręczanie medali to moment, który zawsze się pamięta. No i rozwalony łuk brwiowy u Mateusza Skibińskiego. Szczerze…złapał się za głowę dopiero po chwili od zderzenia, więc myślałam, że udaje (śmiech).

Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnego medalu na Mistrzostwach Świata w Essen - tym razem złotego!

Dziękuję również i mam nadzieję, że tak będzie.

 

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement