Fortuna Puchar Polski
Dodany: Komentarzy: 0

Bartist Toruń zdobywcą Fortuna Pucharu Polski Playarena 2020!

Niedzielne zmagania na obiektach Ślęzy Wrocław musiały wyłonić nowego posiadacza głównego trofeum, ponieważ do rywalizacji nie przystąpił zwycięzca dwóch poprzednich edycji, Dynamik Herring Toruń. Nie zmienił się jednak kierunek, w którym podążył puchar, ponieważ trzeci raz z rzędu trafił on do samochodu z rejestracją rozpoczynającą się od liter "CT", zmierzającego do Grodu Kopernika. Medale zawisły także na szyjach zawodników z Wrocławia oraz Warszawy. Stawkę na turniejowym podium uzupełniły bowiem Orły oraz FC Gorlicka.

Do rywalizacji o Fortuna Puchar Polski 2020 ostatecznie przystąpiło osiemnaście drużyn, ponieważ w stolicy Dolnego Śląska nie pojawiły się Red Bull Blachownia Częstochowa oraz Calcio Vazoni Lublin. Niezbyt korzystna prognoza pogody sprawiła, że trzy z czterech turniejowych boisk zostały ulokowane pod balonem i o godzinie 9:00 bez większych problemów można było przystąpić do batalii o pierwsze w tym sezonie ogólnokrajowe trofeum.

Przed tygodniem przepustka na Finały. Teraz? Szybki wyjazd

Już w fazie grupowej nie obyło się bez niespodzianek. Tymi sypnęło przede wszystkim w grupie A, z której awans do ćwierćfinałów uzyskały UKS Toho Grodzisk Mazowiecki oraz Vendetta Team Tczew. Uczyniły to kosztem dwóch ekip, które zaliczane były do grona faworytów całego turnieju - BJM Kraków oraz A Seree Tee Krotoszyn. Zaskoczeniem jest zwłaszcza zaledwie jedno zwycięstwo odniesione przez ekipę z Wielkopolski, która przed tygodniem wywalczyła awans na finały mistrzostw Polski. Podobny los w grupie D spotkał TS Patroni Limanowa, który to zespół musiał uznać wyższość Orłów Wrocław oraz Silversite FC Łódź, chociaż z pierwszym z tych rywali wygrał bezpośrednie spotkanie 3:0. Brzemienny w skutkach okazał się jednak dla niego remis z Fizjo Factory Chorzów. W efekcie tego do ćwierćfinałów trafiło osiem drużyn, dla których było to być albo nie być w walce o jakiekolwiek trofeum, ponieważ żadna z nich nie przedarła się przez wymagające sito półfinałowych, mistrzowskich turniejów sprzed tygodnia.

Robert Stawowy (A Seree Tee Krotoszyn)Mieliśmy ogromne problemy ze składem. Na zbiórce było nas pięciu i dopiero w ostatnim momencie udało nam się skompletować szóstkę. Zastanawialiśmy się, czy w ogóle jechać na Puchar, ale żeby nie było wstydu z naszej strony, postanowiliśmy pojawić się we Wrocławiu. Niestety sił starczyło tylko na jeden mecz plus remis z Vendettą. Wcześniej mieliśmy plany, żeby powalczyć o Puchar Polski, zwłaszcza że na mistrzostwach pokonaliśmy Bartist, który tutaj wygrał cały turniej. Teraz pozostaje nam skupić się na finałach mistrzostw Polski, gdzie powinniśmy pojechać w optymalnym składzie.

Heroiczne boje Orłów na drodze do finału

Faza pucharowa rozpoczęła się dość spokojnie, ponieważ trzech półfinalistów wyłonionych zostało po stosunkowo jednostronnych meczach. Miejsce w najlepszej czwórce w ten sposób zapewniły sobie Bartist Toruń, FC Gorlicka Warszawa oraz Jakubskie Sowa Tattoo Toruń. Największą niespodzianką było bardzo pewna wygrana Jakubskiego (4:0) na Silversite FC Łódź. Faworyci turnieju odprawili natomiast kolejno UKS Toho Grodzisk Mazowiecki (6:2) oraz Vendettę Team Tczew (3:0). Stawkę półfinalistów uzupełniły Orły Wrocław, które przez całą drugą połowę broniły jednobramkowej przewagi nad Newell's Old Boys i ostatecznie po bezbramkowych dziesięciu minutach gospodarze turnieju odprawili do domu rywala z Jastrzębia-Zdroju.

Prawdziwe emocje zaczęły się w półfinałach. W pierwszym z nich doszło do wewnątrztoruńskiej rywalizacji, która padła łupem Bartista. Wynik otworzył Kacper Mazerski, jednak na to trafienie prawdopodobnie najładniejszym golem całego turnieju odpowiedział tuż przed przerwą Radosław Goc. Po zmianie stron Bartist zdominował Jakubskie, co udowodnił trafieniem Patryka Piotrowskiego. Skromne prowadzenie 2:1 udało się utrzymać już do ostatniego gwizdka sędziego i wyglądało na to, że w finale może dojść do drugiego w Pucharze starcia z FC Gorlicka, bowiem to właśnie ekipa z Warszawy była uznawana za faworyta starcia z Orłami. Wrocławianie zaczęli jednak znakomicie i po 10 minutach niespodziewanie prowadzili 2:0. Gorlicka pokazała klasę po przerwie, gdy sygnał do odrabiania strat dał reprezentant Polski, Mateusz Łysik, a chwilę po nim wynik poprawił Marcel Gorczyca. Gdy już wydawało się, że Orły zaprzepaściły swoją szansę i szczytem ich marzeń będzie dotrwanie do Turbodogrywki, Arkadiusz Markowski zdobył gola na 3:2 i tego prowadzenia wraz z kolegami już nie oddał.

 

Maciej Bogacki (Orły Wrocław)Przed turniejem nie byliśmy stawiani w roli faworytów, ale już na miejscu czuliśmy się mocni i mówiliśmy głośno, że chcemy tu coś ugrać. Wiedzieliśmy, że mamy mocną grupę, ale myślę, że to nas jeszcze bardziej zmobilizowało i w trakcie turnieju uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie pokonać każdego. Niestety, zatrzymaliśmy się na finale, gdzie musieliśmy uznać wyższość ekipy z Torunia, której gratulujemy. Myślę, że przed Pucharem finał i drugie miejsce wzięlibyśmy w ciemno. Mimo tego przegrany finał zawsze boli, bo przegrani nie zapadają tak w pamięci, ale my nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Kto wie, może będzie nam dane zrewanżować się Bartistowi za rok.

Jeden na jeden zdecydowało o medalu

W meczu o 3. miejsce ponownie byliśmy świadkami znakomitego widowiska, które FC Gorlicka Warszawa i Jakubskie Sowa Tattoo Toruń rozstrzygnęły dopiero po dogrywce. W regulaminowym czasie gry było 1:1, a w pierwszych czterech minutach Turbodogrywki nie padły kolejne gole, wobec czego było wiadomo, że brązowych medalistów poznamy w wyniku równie efektownej co heroicznej walki jeden na jednego. Jako pierwsi swoją ogromną szansę mieli torunianie, jednak Maciej Dudek w przedłużonym rzucie karnym przegrał walkę z Mateuszem Łysikiem. W rewanżu Robert Śmigielski najpierw zabrał piłkę Błażejowi Wachowi, następnie położył na ziemi i minął Jakuba Matczaka i wpakował futbolówkę do pustej bramki, wprowadzając jednocześnie FC Gorlicka Warszawa na najniższy stopień podium Fortuna Pucharu Polski. Jakubskie zrobiło historyczny wynik - do tej pory jego największym osiągnięciem były bowiem ćwierćfinały czy to mistrzostw, czy Pucharu Polski. Po spotkaniu o 3. miejsce i tak pozostały mu jednak rozgoryczenie i uczucie niedosytu z powodu medalu, który przeszedł tuż obok nosa.

Robert Śmigielski (FC Gorlicka Warszawa)Jako zespół zagraliśmy bardzo dobry turniej. Cieszy, że od pierwszego spotkania byliśmy skoncentrowani i graliśmy dobrze piłką. Właśnie dlatego pozostał nam ogromny niedosyt, bo czujemy, że można było zrobić jeszcze więcej. Szkoda, że kontuzja wyeliminowała Mariusza Milewskiego, bo jestem pewny, że z nim półfinał wyglądałby inaczej. Niemniej trzecie miejsce to naprawdę dobry wynik. Jestem bardzo dumny z zespołu.

Finał bez historii. Bartist zaczyna jak Dynamik

Orły Wrocław zagrały świetny turniej, choć tak jak w swoim pierwszym meczu poniosły jedyną do tej pory, ale i zdecydowaną porażkę (0:3 z TS Patroni Limanowa), tak w finale do powiedzenia miały jeszcze mniej, żeby nie powiedzieć, że nic. Decydująca batalia niemal od początku została zdominowana przez Bartist Toruń, który zabił ten finał tak szybko jak tylko się dało, a następnie konsekwentnie wbijał kolejne gwoździe do wrocławskiej trumny, w czym przodował Maciej Jankowski. "Jankes" w samym tylko finale, wygranym ostatecznie przez Bartist 5:0, ustrzelił hattricka, a ten występ był li tylko podsumowaniem absolutnie znakomitego dnia w jego wykonaniu. Nic więc dziwnego, że to właśnie on zgarnął indywidualne wyróżnienie dla MVP Fortuna Pucharu Polski. O jakości jego niedzielnej gry świadczy choćby fakt, że w tej "rywalizacji" przyćmił kolekcjonera nagród, Krzysztofa Elsnera, który musiał "zadowolić się" miejscem w najlepszej szóstce turnieju.

Nad występy indywidualne Bartist przełożył jednak przede wszystkim wynik drużyny, która powetowała sobie niepowodzenie podczas półfinału mistrzostw Polski. Trio, w skład którego obok Jankowskiego i Elsnera, wliczyć można najlepszego bramkarza turnieju, Mateusza Skibińskiego, śmiało może użyć hasła: "Zmieniamy szyld i jedziemy dalej". Rok temu, w barwach Dynamika, zdobyli oni Puchar Polski, a teraz przyjechali z nowym projektem, z zupełnie nowymi zawodnikami i znów sięgnęli po trofeum.

 

Robert Śmigielski (FC Gorlicka Warszawa)Bartist to świetny zespół i nie dziwi mnie, że sięgnęli po Puchar. Gratuluję im wyniku, ponieważ całkowicie na niego zasłużyli. Nasze spotkanie z nimi stało na bardzo wysokim poziomie i było niezwykle wyrównane. Szkoda, że nie mogliśmy zagrać raz jeszcze. Na pewno jest to drużyna z doświadczonymi zawodnikami, którzy wiedzą, jak grać ważne mecze. Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się z nimi ponownie.

Niedzielny występ Bartista do złudzenia przypomina rok 2015, gdy Dynamik Toruń zdobył swoje pierwsze w historii mistrzostwo Polski. Wówczas również Dynamik awansował do ćwierćfinału z drugiego miejsca w grupie, w 1/4 finału odniósł pewne zwycięstwo (5:0 z KKS Rawa Katowice), męczył się w półfinale (1:1 po regulaminowym czasie i 4:1 po Turbodogrywce z SuperstarTeam Białystok), by absolutnie zdominować finał (5:0 z ICAR Poker Team Lublin).

 

Krzysztof Elsner (Bartist Toruń)W pewnym względzie to zwycięstwo smakowało dużo, dużo lepiej niż poprzednie z Dynamikiem. Tym razem nie przyjeżdżaliśmy jako mega wielki faworyt, któremu puchar i medale wręczają już przed turniejem. Przyjechaliśmy tutaj walczyć o dobry wynik, za który uznałbym nawet pierwszą czwórkę. Oczywiście chciałem wygrać, ale tym razem nie byłem tego tak pewny. Okazało się, że dominowaliśmy i z każdym meczem rozkręcaliśmy się na tyle, że aż szkoda, iż nie mogliśmy zagrać jeszcze z dwóch. Cieszy mnie, że bardzo fajnie pokazali się młodzi zawodnicy, bo tak naprawdę cały zespół poza mną, Mateuszem Skibińskim i Bartkiem Elwartowskim to roczniki 1997 i młodsi. Jestem dumny z tych chłopaków, ale liczymy na więcej i za rok przyjeżdżamy i po Puchar, i po mistrzostwo.

Na koniec oprócz wręczenia medali oraz pucharu wyłoniona została także najlepsza szóstka turnieju. Oprócz wspomnianej już trójki z Bartista (Maciej Jankowski - MVP, Mateusz Skibiński - najlepszy bramkarz, Krzysztof Elsner) w najlepszej szóstce turnieju znaleźli się także bohater meczu o 3. miejsce, Robert Śmigielski (FC Gorlicka Warszawa) oraz Maciej Bogacki z zespołu będącego największym pozytywnym zaskoczeniem Fortuna Pucharu Polski 2020, Orłów Wrocław. Skład ten uzupełnił król strzelców, Adam Dwojak, który w barwach Silversite FC Łódź już w fazie grupowej wykręcił nieosiągalny dla całej reszty wynik 12 goli. Koniec. Puchar Polski z nowym właścicielem, ale w tym samym mieście. Za tydzień czas wyłonić nowego mistrza Polski.

KOMPLET WYNIKÓW TURNIEJU FINAŁOWEGO

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement