RP6
Dodany: Komentarzy: 0

Mateusz Szafrański: Na pewno nie powiedziałem ostatniego słowa

Przebojem wdarł się do Reprezentacji Polski. Pogodna, a zarazem bardzo skromna osoba. Poznajcie Mateusza Szafrańskiego, najmłodszego z zespołu Wicemistrzów Świata, który opowiedział o debiutanckim występie na mundialu, co by zmienił w przygotowaniach do meczu z Rosją oraz o swoim wokalnym talencie!

Mateusz Szafrański - Wicemistrz Świata z reprezentacją Polski w piłce nożnej 6-osobowej. W debiucie w „Biało-Czerwonych” barwach. Brzmi dumnie, prawda?

Oczywiście, brzmi to pięknie, a jeszcze lepiej było to przeżyć. Pełny stadion, 3500 kibiców. Można było „odlecieć”, ale dobrze, że podszedłem do tego tak, jak powinienem. Przed każdym meczem zakładając koszulkę z orzełkiem czułem ogromną dumę. Nie ukrywam, że podczas śpiewania hymnu odczuwałem wzruszenie, bo o takich chwilach marzy się od małego.

Kiedy doszły do Ciebie pierwsze sygnały o zainteresowaniu Twoją osobą przez selekcjonera Klaudiusza Hirscha? Spodziewałeś się, że znajdziesz się w wąskiej kadrze, która pojedzie do Grecji walczyć o mistrzostwo globu?

Wydaje mi się, że wszystko zaczęło się od turnieju 3 Rogi Karny, na którym dostałem indywidualne wyróżnienie. Wtedy jeszcze nie rozmawiałem osobiście z trenerem Hirschem o naszej potencjalnej współpracy, ale czułem, że dostanę szansę się pokazać, chociaż dwa lata temu na Fortuna Pucharze Polski zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem do 20 lat i czekałem na swoją szansę. Rok później zerwałem więzadła i nie było mi dane się pokazać, ale wróciłem silniejszy i teraz mogę  powiedzieć, że karty się odwracają i na każdego przyjdzie czas. Przeszedłem wszystkie etapy zgrupowań od pierwszego „Polowania na Reprezentanta” do ostatniego przed samym wylotem do Grecji, więc odczuwałem to, że spodobałem się selekcjonerowi i widziałem, że dostaję uznanie w jego oczach. Cieszę się, iż zostałem doceniony i dostałem przysłowiowy kredyt zaufania.

Co w grze „Szafrana” najbardziej urzekło selekcjonera? Czym motywował swój wybór?

Nie lubię rozmawiać o sobie, ale na pewno moja przebojowość i pewność siebie. Jestem odważny i lubię brać grę na siebie, a pojedynki 1 na 1 po prostu uwielbiam. Skromnie mówiąc; kilka razy usłyszałem, że widać moją boiskową dojrzałość, dużo widzę i staram się wybierać jak najlepiej dla drużyny. Nie robię nic pod siebie… Chociaż czasami też trzeba zagrać pod publiczkę (śmiech).

Jak ocenisz turniej ze swojej perspektywy? Jesteś zadowolony z debiutu? Indywidualnie i drużynowo.

Jeszcze dużo pracy przede mną. W niektórych meczach nie dawałem tyle, ile mógłbym dać. Każdego razu na treningu staram się poprawiać swoje największe atuty, żeby być lepszy. Powiem tylko tyle, że nie pokazałem swojego całego potencjału. Jestem bardzo zadowolony z postawy drużyny. Każdy starszy kolega wziął mnie pod swoje skrzydła. Jestem bardzo szczęśliwy z tego, jak wszyscy mnie przyjęli. Duża w tym zasługa Krzysia Elsnera, z który złapałem fajny kontakt i mogliśmy dużo pożartować…Mam nadzieję, że spodobał mu się ode mnie „prezent” w postaci pocztówki z Krety (śmiech).

Naprawdę super ludzie, od pierwszego dnia każdy starał się ze mną rozmawiać i pomagać mi nie tylko na boisku. Każdy chciał żebym czuł się dobrze, za co im dziękuję, bo to było dla mnie ważne i moim zdaniem ta atmosfera robiła różnicę na boisku. Każdy jeden z nas był członkiem rodziny. Sportowo ta ekipa ma ogromny potencjał, co zrobiło na mnie duże wrażenie, ponieważ w każdym meczu byliśmy konsekwentni, pokazywaliśmy wysoką kulturę gry i piłkarskie doświadczenie, a od starszych kolegów mogę się dużo nauczyć. Mógłbym wymienić tu każdego z osobna, ale nie wystarczy mi linijek. Cieszę się, że mogę być częścią tej reprezentacji!

Nam najbardziej zapadła w pamięci Twoja akcja w premierowym meczu z Maroko, w której bezpardonowo zaszarżowałeś na lewej flance, dograłeś na przedpole, a koledzy zamienili to na bramkę. Skąd u Ciebie ten boiskowy luz?

Dostałem pod koniec meczu z Maroko swoje pierwsze minuty i w momencie, gdy ta dłuższa piłka do mnie leciała, wiedziałem już, co chcę z nią zrobić. Udało się stworzyć fajną akcję i strzeliliśmy bramkę na 3:0. To było dla mnie kluczowe i dało mi dużo pewności. Uwielbiam grać na mniejszych boiskach. Nie odczuwam jakiejś większej presji, bo znam swoją wartość i wiedziałem, że mogę dać dużo tej drużynie. Od kilku lat często słyszę, że mam duży boiskowy luz, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Nie po to się trenuje kilkanaście lat, żeby robiąc to co się kocha przy tym się stresować. Moim zdaniem, gra w piłkę musi być przyjemnością, bo robimy to z pasji, a reprezentowanie swojego kraju wielką duma i motywacją do ciągłego rozwijania.

Wszyscy zawsze pytają, co czuliście po finale. Tym razem podejdziemy do tematu od drugiej strony - jak wyglądały Wasze przygotowania do meczu o złoty medal? Była trema? A może wręcz przeciwnie, byliście nabuzowani i gotowi do walki?

Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że każdy jeden z nas nie zadowalał się tym, że już mamy zapewniony medal. Nikt tak nawet nie pomyślał. Zaczynając od naszego sztabu po zawodników, byliśmy skoncentrowani i zmotywowani, żeby wygrać ten mecz i widziałem po chłopakach i po trenerze Hirschu, że wszyscy bardzo chcą podnieść ten największy puchar. Z resztą było widać po zmianie stron, że nie wywiesiliśmy białej flagi. Każdy z nas zostawił masę zdrowia i wszyscy walczyliśmy do samego końca.

Co wpłynęło na fakt, że finałowego starcia nie zaczęliście najlepiej? Nie wyglądaliście jak drużyna, której grą mogliśmy zachwycać się w meczach fazy grupowej i pucharowej. Byliście za bardzo zmotywowani? Co byście zmienili w swoich głowach, gdybyście mieli ponownie zagrać to spotkanie dzisiaj wieczorem?

Chyba za bardzo chcieliśmy. W pierwszej połowie daliśmy się zepchnąć do defensywy i nie graliśmy swojego futbolu. Wydaje mi się, że na pewno zmienilibyśmy sposób naszej gry, bo na początku za dużo pozwalaliśmy Rosjanom, którzy to wykorzystali. W drugiej połowie obudziliśmy się i zaczęliśmy odrabiać straty. Widać było po każdym z nas, że chcemy odwrócić losy spotkania. Przy odrobinie szczęścia w sytuacjach, które mieliśmy, to kto wie... Mało zabrakło do rzutów karnych, lecz niestety w tamtym meczu musieliśmy uznać wyższość Rosji. To będzie dla tej reprezentacji fajna lekcja na przyszłość, żeby zachować chłodne głowy do samego końca bo w drugiej połowie jak i całym turnieju pokazaliśmy to, dlaczego to my jesteśmy w finale i w światowej czołówce „szóstek”. Jak to mówi Ariel Mnochy, „Polski walec” jeszcze nie raz przejedzie się po kolejnych rywalach (śmiech).

Myślisz, że przekonałeś do siebie szkoleniowca i zostaniesz w reprezentacji na dłużej?

Myślę, że pokazałem się z fajnej strony jako najmłodszy zawodnik. Przyszedł czas na analizy moich występów i postaram się popracować nad sobą, żeby być coraz lepszym nie tylko zawodnikiem, ale też człowiekiem i kolegą z drużyny. Wszystko będzie zależało od selekcjonera i jego planów na najbliższe lata, ale na pewno nie powiedziałem ostatniego słowa!

Na koniec nie może zabraknąć jeszcze jednego pytania. Podczas Mistrzostw Świata okazało się, że jesteś również bardzo dobrym piosenkarzem. Dlaczego i w jakich okolicznościach odkryłeś przed całą drużyną swój talent wokalny?

(Śmiech) Widzę, że już chyba każdy dowiedział się, jakim jestem artystą. Tak, zazwyczaj nie należę do punktualnych, spoźniłem się na pierwsze śniadanie przez co musiałem zaprezentować przed wszystkimi mój talent wokalny. Wybrałem moją ulubioną piosenkę Dawida Podsiadło - „Trofea”. Tak mi się to spodobało, że czasami miałem myśl, żeby spóźnić się specjalnie (śmiech). Potrafiłem po wygranych meczach śpiewać na ulicy pokazując wszystkim ludziom dookoła, żeby mi przyklaskiwali. Także, jeśli czytasz to Dawid, napisz do mnie, a na pewno się dogadamy i nagramy coś razem! (śmiech).

Chciałbym też podziękować wszystkim - całemu sztabowi, drużynie, ludziom którzy z nami byli przez ten czas, komentatorom i najlepszym kibicom za każde miłe słowo w skierowane w moją stronę!

 

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement