RP6
Dodany: Komentarzy: 0

KaczmaRek & Szeluga, czyli Mistrzostwa Świata okiem komentatorów

Z nastawieniem godnych najlepszych sportowców świata, pewnością siebie, ale przede wszystkim z pokorą i chłodną głową do Mistrzostw Świata podchodzili „Biało-Czerwoni”, którzy rok temu zdobyli srebrne medale na mundialu w Portugalii. Ten tydzień, który zakończył się w minioną niedzielą napawał wszystkich nadzieją, ale i wielką wiarą, że sukces z Lizbony nie tylko uda się powtórzyć, ale i poprawić.
 

Mimo tych wszystkich szumnych zapowiedzi, ja starałem się zachować spokojny umysł i tonować nastroje wszystkich wieszających już złote krążki podopiecznym Klaudiusza Hirscha, pamiętając chociażby słowa Jerzego Engela przed mundialem w 2002 roku i wszyscy pamiętamy jak to się dla nas skończyło. Ale od początku.....

FAZA GRUPOWA

Maroko całkiem spoko  – Polska 3:1 Maroko

Pierwszy mecz z reprezentacją Maroko, które teoretycznie na papierze wyglądało na najsłabszą drużynę w naszej grupie. Rozmawiając z kilkoma osobami, zastanawiały się one czy bardziej wbijemy Marokańczykom 7, a może 10 bramek. Jak się szybko okazało, tak kolorowo nie było, a zawodnicy z Afryki postawili twarde warunki Bartłomiejowi Dębickiemu i spółce. Męczyliśmy się w tym spotkaniu i pomimo, że wynik cieszył to, w głębi duszy można byłoby mieć delikatne powody do niepokoju tym bardziej, że w końcówce nie utrzymaliśmy koncentracji i Maroko zdobyło bramkę honorową.

Mecz błędów – Polska 1:1 Walia

Pomimo jedynego remisu na tych mistrzostwach, właśnie z reprezentacją Walii, naszym zdaniem ten mecz był przełomowy w głowach naszych zawodników. Zobaczyli, że nie pójdzie wszystko jak po maśle. Z mocno przeciętną Walią, która nastawiła się na anty-futbol murując się całą drużyną nie udało nam się zwyciężyć. Prowadziliśmy po wielkim błędzie Walijczyków, ale chwilę później znowu straciliśmy skupienie i wydawać by się mogło, iż głównym winowajcą był Mateusz Łysik, który stracił jako ostatni piłkę. Trener Klaudiusz Hirsch powiedział mediom, że to był błąd zespołowy. Słysząc takie słowa, każdy z kibiców oraz rywali  mógł już sobie wyobrazić na jak wysokim poziomie taktycznym jest nasza reprezentacja. Pomimo obstrzeliwania Walijskiej bramki przez Polaków mecz zakończył się podziałem punktów.

Solidna lekcja piłki dla naszych wschodnich sąsiadów – Polska 6:0 Litwa

Dla miłośników obstawiania wyników sportowych warto wspomnieć, że po meczu Polaków z Walią kurs na zwycięstwo „Biało-Czerwonych” z ówczesnym liderem naszej grupy, czyli Litwą przez chwilę wyniósł 5,5 złotego za każdą postawioną złotówkę. Ten, kto znał dobrze kadrę Klaudiusza Hirscha, mógł się solidnie wzbogacić stawiając w tym meczu na zwycięstwo Polaków. Nasze Orły z olbrzymim animuszem weszła w to spotkanie. Na piękną laurkę zasłużyli w tym meczu Ariel Mnochy oraz Marcin Grzywa, który na swoje trafienie w kadrze czekał od 2015 roku, ale to było spotkanie praktycznie bezbłędne w wykonaniu całej kadry. Po pojedynku wszyscy zawodnicy jednym głosem mówili o tym, że Litwa została przez nich rozpracowana i selekcjoner Hirsch wiedział dokładnie, jak będą grać Litwini.
Nie zaskoczyli kompletnie niczym Polaków i to właśnie nasi gracze mieli ten mecz cały czas pod kontrolą.

Dawid SzelugaMecz z Litwą był o wiele łatwiejszy niż mogliśmy się spodziewać. Nasi zawodnicy nastawili się od początku na atak. Czego efektem był wynik 6:0.

Chłopcy do bicia – Polska 6:1 Belgia

Już przed tym meczem po wygranej Maroko z Walią było wiadomo, że mamy pewny awans z grupy, jednak jeśli ktoś mógłby pomyśleć o odpuszczeniu tego spotkania, to był chyba niespełna rozumu. Mecz bez większej historii. Dwie petardy Milewskiego, bramka debiutanta Kucharskiego, fantastyczna cieszynka Mnochego i gol Dębickiego, który po fazie grupowej na swoim koncie miał już 3 bramki. Było czuć w powietrzu, że nasz kapitan się dopiero rozkręca.

Przemysław KaczmarekPomimo niemrawego początku Polacy rozkręcali się z meczu na mecz i w sumie najwięcej emocji doświadczyło nam spotkanie z Walią. Pozostałe mecze ułożyły się dość szybko z dużą korzyścią dla „Biało-Czerwonych”. Czekaliśmy z niecierpliwością na fazę pucharową, bo tam już nie było miejsca na błędy - kto przegra odpada! Zbliżały się największe emocje, na które czekaliśmy cały rok.

Dawid SzelugaCała faza grupowa była pod nasze dyktando. Remis z Walią był potrzebny. Przeciwnik się postawił i reakcja naszych zawodników była perfekcyjna. Obudził to głód wygrywania.

FAZA PUCHAROWA

1/8 finału: Żelazna defensywa RP6 kluczem do sukcesu – Polska 3:0 Bułgaria

Minął prawie tydzień odkąd skończyliśmy fazę grupową. Turniej przyspieszył właśnie w fazie pucharowej. W piątkowy wieczór zmierzyliśmy się z kadrą, która zajęła drugie miejsce w grupie D, czyli reprezentacją Bułgarii. Właśnie wtedy rozpoczęły się prawdziwe zmagania. Bułgaria nie jest przeciwnikiem z najwyższej półki, ale mimo wszystko to solidna kadra. Spotkanie wyglądało bardzo podobnie, jak zeszłoroczny mecz z Anglikami w ćwierćfinale Mistrzostw Świata.

W 5. minucie niespodziewanym strzałem z dystansu zaskoczył Ariel Mnochy, który nie słynie z takich strzałów i doprowadził nas do euforii na komentatorskich stanowiskach. Większość meczu wyglądało bardzo podobnie, czyli Bułgarzy próbowali, kombinowali, główkowali w jaki sposób sforsować perfekcyjnie grająca naszą obronę w tym spotkaniu. W 39. minucie koronkową akcję rozpoczął Łysik, a rewelacyjną asystą drugiego stopnia popisał się maestro Mateusz Gliński, który klatką dograł do Elsnera, a ten jeszcze znalazł tam naszego kapitana, który dobił piłkę do pustej bramki. Dosłownie 60 sekund później zachwycił wszystkich swoim popisowym strzałem z głowy, lobując bułgarskiego golkipera. Naszym zdaniem było to najlepszy mecz Polski w defensywie.
 

Dominik RekPrzed meczem z Bułgaria byłem bardzo spokojny o wynik. Chłopaki rozkręcali się coraz bardziej. Psychologicznie na pewno mieli przewagę, jak się okazało piłkarsko również. Mimo nerwówki w ostatnich minutach, ani przez chwilę nie zwątpiłem w końcowy sukces.

1/4 finału: Niezły Meksyk – Polska 7:3 Meksyk

Zdecydowanie to ekipa, do której podeszliśmy z ogromnym respektem, ponieważ Meksykanie wygrali w poprzedniej rundzie z jednym z faworytów Brazylijczykami, nie tracąc przy tym żądnej bramki. Początek mocno nerwowy w naszym wykonaniu i mogliśmy już po 120 sekundach przegrywać, jednak z minuty na minuty Polacy się rozkręcali. Rozpoczął duet Rosiński-Dębicki, ale prawdziwe dwa ciosy wyprowadził Ariel Mnochy pomiędzy 10 a 12 minutą, który najpierw indywidualną akcją zwiódł dwóch graczy z Ameryki Środkowej i strzelił na 2:0. Chwilę później świetnie wyprowadził kontratak i wyłożył Dębickiemu do „pustaka”, który zapisał kolejne trafienie na swoim koncie i piął się w górę w klasyfikacji strzelców. W 12. minucie można byłoby powiedzieć, że jest po meczu.

Jeszcze bramka honorowa kapitana Meksykanów mogła tchnąć trochę nadziei w ich serca, jednak fantastyczny początek drugiej połowy i bramka Glińskiego całkowicie ustawiła mecz. Już wtedy wiedzieliśmy, że nic nam nie może zagrozić. „Biało-Czerwoni” zatańczyli sobie z Meksykanami i w pewnym momencie wynik na tablicy pokazywał 7:1 dla Polski. W ostatnich minutach rozluźnieni już Polacy dali sobie wbić jeszcze dwie bramki, jednak to Mnochy z kolegami tego wieczora mogli otwierać tequilę.
 

Przemysław KaczmarekTakich emocji mi brakowało przez cały rok, kiedy RP6 grała swoje mecze w fazie pucharowej lizbońskiego mundialu. Obawiałem się bardzo tego pojedynku i tych pechowych dla nas ćwierćfinałów, jednak już po bramce dyrygenta Glińskiego w drugiej części gry, można było ze spokojem patrzeć na to, co się dzieje na murawie. Żal mi było patrzeć na meksykańskiego komentatora (jednego z sędziów na tych mistrzostwach), który praktycznie ze łzami w oczach patrzył jak Polacy demolują przodków El Chapo.

Dominik RekPrzed meczem Meksyk wydawał mi się drużyną dużo bardziej poukładaną od naszych rywali z 1/8 finału. W spotkaniu z nami wyglądali bardzo chaotycznie, a to tylko i wyłącznie zasługa naszych piłkarzy, którzy rozegrali świetną partię. Można powiedzieć, że na boisku emocje skończyły się z początkiem drugiej połowy, kiedy to podwyższyliśmy na 4:1.

1/2 finału: Mołdawska maskara piłą mechaniczną – Polska 4:0 Mołdawia

Mecz, który można byłoby powiedzieć patrząc na wynik, poszedł nam gładko. Jeśli ktoś patrzy na nazwę przeciwnika i myśli – Mołdawia? To żaden przeciwnik dla Polaków! Nic bardziej mylnego, ponieważ Mołdawianie pokazali na tych Mistrzostwach, że potrafią grać w piłkę, jednak w starciu z Polakami okazali się bezradni. Fenomenalna gra naszej kadry oraz hat-trick kapitana pokazał rywalom, że ich szczytem w tym turnieju był półfinał. Najważniejsze starcie miało nadejść dopiero w piękny niedzielny wieczór. 
 

Dawid SzelugaKolejny mecz, który miał potoczyć się inaczej. Znów mocno zmotywowani zawodnicy kontrolowali zawody i znów mogliśmy cieszyć się pewnym zwycięstwem. Spotkanie dla nas idealnie się ułożyło i już po kilku minutach było wiadomo kto zagra w finale mundialu Socca.

Finał: Znowu o krok od spełnienia marzeń – Polska 2:3 Rosja

Wielki finał, oczekiwania, marzenia, presja - to było to, czego Polacy doświadczyli w zeszłym roku. W niedzielny wieczór już nie chcieli poczuć smaku goryczy po przegranym meczu i osiągnąć historyczny sukces jakim byłoby zdobycie Mistrzostwa Świata. To spotkanie zaczęło się tak, jak wszyscy przewidzieli czyli wzajemnym badaniem sił przez obie strony. Jednak już po kilku minutach to Rosjanie przejęli inicjatywę i starali się dyktować warunki gry. To było coś, z czym polska reprezentacja na tych mistrzostwach się jeszcze nie spotkała. 

Mogę spokojnie napisać, że moim zdaniem to „Sborna” miała dużo cięższą przeprawę do tego wielkiego finału. Z każdym przeciwnikiem od 1/4 finału wygrywali tylko jednym trafieniem. Pierwsza bramka oraz moment dekoncentracji zaraz po straconym golu, gdzie daliśmy sobie strzelić kolejną bramkę były kluczowe w tym meczu. Nie było widać po Polakach, żeby się złamali - cały czas dążyli do odrobienia start. Nie poddawali się i walczyli do końca jak Polskie Lwy, jednak po bramce kontaktowej szybką kontrą odpowiedzieli Rosjanie i znowu musieliśmy gonić. 

Niestety nie udało się już dogonić Rosjan, marzeń też nie udało się dogonić, jednak każdy kto oglądał grę Polaków wie, że to był dla Nich piękny turniej! Wszystkich do samego finału przejeżdżali niczym walec, który rozgniata wszystkie przeszkody na swojej drodze. Pomimo braku złotego medalu, każdemu z Polskich zawodników warto przyklasnąć i cieszyć się tym sukcesem jakim niewątpliwie jest zdobycie srebrnych medali na Mistrzostwach Świata!
 

Dawid SzelugaW przeciwieństwie do półfinału nasi zawodnicy grali mocno zachowawczo w pierwszej połowie, co niestety dla nas skończyło się fatalnie. Nie chcę krytykować i nie zależy mi na tym, by tak to brzmiało. Nasi zawodnicy dali z siebie wszystko, znów brakło niewiele i determinacja, by wygrać za rok będzie jeszcze większa.

Dominik RekZ jednej strony rozczarowanie, z drugiej duma, że Ci faceci znowu to zrobili. Finał Mistrzostw Świata, mimo że przegrany, to po niesamowitej walce do ostatniej minuty. Czapki z głów panowie!

Przemysław KaczmarekDuma, duma i jeszcze raz duma. Pomimo smutku po pierwszych minutach po finałowym pojedynku dzisiaj czuję już tylko Dumę. W tamtym roku sukces był równie wielki co teraz, ale wtedy sprzyjało nam bardzo dużo szczęścia. Tutaj tego szczęścia nie było, tylko świetnie wykonana praca przez zawodników i przede wszystkim Klaudiusza Hirscha, który znalazł odpowiednich wykonawców do realizacji swojej taktyki.

SWEET DREAMS ARE MADE OF THIS

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement