Playarena
Dodany: Komentarzy: 0

Raport z Orlika: Smoki i piękne bramy, a w tabeli tłok

Tradycyjnie już w Playarena nie są straszne nam upały, deszcze, śnieg i mróz. Dlatego po Nowym Roku nie trzeba było długo czekać, aż zawodnicy znów pojawia się na murawie i z przytupem wznowią rywalizację o ligowe punkty. Kto już walczy, a kto jeszcze odpoczywa, gdzie każdy mecz wart jest znacznie więcej niż tylko trzy punkty, a kto spokojnie umacnia swoją dominację, patrząc na resztę stawki jak smok z kopca złota? Pora na „Raport z Orlika“, w którym odwiedzimy dziś Kraków, Warszawę i Łódź.


Krakowskie smoki nie zawodzą

Przed rozpoczęciem obecnego sezonu u stóp wawelskiego wzgórza typowano dwóch faworytów do końcowego sukcesu. Kapela Weselna i BJM zdawały się być murowanymi kandydatami do walki o tytuł Mistrza Krakowa i zdominowania pozostałych trzynastu uczestników krakowskiej 1. ligi. I choć jeszcze nie tak dawno BJM okupowało miejsca w środku stawki, tak w dwa grudniowe zwycięstwa pozwoliły ekipie Roberta Pudłowskiego awansować na podium. Patrząc na samą tabelę stawka zdaje się być bardzo wyrównana - liderująca Kapela Weselna ma już tylko jeden punkt przewagi nad drugą Bandą Łysego, której niezwykle pomogło aż 36 trafień zanotowanych jeszcze w 2018 roku przez najskuteczniejszego na boiskach krakowskiej ekstraklasy Przemysława Kaperę. Aż sześć punktów za Bandą Łysego są BJM i Pogoń za Rojem II, a na dystansie trzech punktów do „pudła” znajduje się obecnie pięć ekip. Wystarczy jednak spojrzeć na stosunek procentowy zdobywanych punktów przez krakowskie ekipy, żeby stwierdzić jak duża jest różnica między czołową trójką a resztą stawki. Trzecie BJM ma najmniej rozegranych spotkań w lidze, tylko siedem, ale za to jak do tej pory punktują ze stuprocentową skutecznością. Kapela Weselna zagrała 10 spotkań, a Banda Łysego wczoraj zagrała 11 mecz w sezonie. Kapela musiała oddać punkty tylko w jednym spotkaniu, kiedy zremisowała na początku listopada z KS Styropian 6:6, co daje im zdobycz na poziomie 93% ze wszystkich możliwych punktów. Wicelider jest jednak już nieco dalej i dwie porażki, na początku sezonu z Pychoteam i grudniowa przeciwko Kapeli sprawiają, że Banda Łysego zdobyła tylko 82% możliwych punktów. Z kolei drużyny z miejsc 4-10 dzieli zaledwie 6 punktów, jednak przy dorobku 45-60% możliwych punktów. Gdy popatrzymy na tabelę właśnie pod kątem skuteczności punktowania poszczególnych zespołów widać wyraźnie, że prognozy przedsezonowe były trafne i ponownie ostateczna rywalizacja rozstrzygnie się między „Minionami” i „Weselnymi”. Nie wyobrażam sobie, by „Miniony” odpuściły i wiosną nie nadrobiły zaległości. Kapela Weselna zawalczy o utrzymanie dotychczasowej pozycji, o zachowanie kontaktu zawalczy Banda. Kogo jeszcze z Grodu Kraka zobaczymy na tegorocznym Mistrzostwach Polski okaże się już w najbliższych tygodniach.

Z pewnością olbrzymim rozczarowaniem dla obserwatorów rozgrywek w Krakowie jest postawa Panathinaikosu, który w minionym roku uczestniczył w Mistrzostwach Polski Playarena. W obecnym sezonie „Koniczynki” są jednak na najlepszej, czy też może najgorszej, drodze ku degradacji z ligi. Zespół Panathinaikosu jako jedyny w całej stawce nie zdobył jeszcze ani jednego punku i nie mają absolutnie żadnych powodów do optymizmu. Szczególnie, że pierwszy w nowym roku mecz ekipa Marcina Guzika zakończyła porażką 8:14 z Bandą Łysego. Koszmarna passa zdaje się nie mieć końca i do jej przełamania potrzebne mogą być cuda, szczęśliwe krakowskie gwiazdy oraz dobry plan ratunkowy.



Warszawski smok buduje zamczysko i cieplutko legnie się na szczycie

Planu ratunkowego nie potrzebuje Ganador Warszawa. Wręcz przeciwnie, lider stołecznych rozgrywek realizuje swoje plany bez zarzutu i w miniony weekend umocnił swoje przodownictwo w tabeli warszawskiej 1. ligi. Obrońcy tytułu jak do tej pory są absolutnie bezkonkurencyjni i jako jedyny zespół w stołecznej 1. lidze nie zgubili jeszcze punktów, śrubując ilość kolejnych ligowych zwycięstw.

Niespodziewanie miejsce dopiero w połowie tabeli zajmuje Mistrz Polski z 2017 roku, Tiki Taka. Aż cztery przegrane spotkania nie wróżą najlepiej i plan zdobycia tytułu trzeba będzie chyba przedefiniować. Szczególnie gdy ma się w pamięci minimalną przegraną z Ganadorem, oraz grudniowy blamaż 0:16(!) w spotkaniu z Warsaw Rangers, o którym nikt nawet nie planuje wygłosić ani słowa komentarza, bo przecież „nie ma o czym mówić”. Niestety, po Nowym Roku w zespole byłych Mistrzów Polski wciąż różowo nie jest, do tego stopnia że pierwszy mecz w tym roku Tiki Taka oddała walkowerem.

Mimo kłopotów części uczestników, wciąż tabela warszawskiej 1. ligi jest niezwykle płaska i naprawdę niewiele potrzeba, aby doszło do sporych przetasowań. Co prawda jedna kolejka nie będzie w stanie wywołać nie wiadomo jakich ruchów w czołowej trójce tabeli, ale już nieco niżej wystarczy jakiś przypadkowy gol, jedno drobne potknięcie, by wywrócić sytuację do góry nogami. W miniony weekend do ośmiu punktów swoją przewagę wyśrubował Ganador, a wpadkę FC Gorlicka w meczu z Pojemną Haliną wykorzystali Chłopcy z Bielan, którzy zredukowali swoją stratę do wicelidera do trzech punktów. A dalej to już istny ścisk - aż osiem zespołów mieści się w sześciu punktach i teoretycznie wystarczy wygrać dwa mecze, żeby z dolnej polówki tabeli.przenieść się na czwarte miejsce.

 

 

A łódzkie smoki się czają za.plecami rywali

Komplet siedemnastu serii spotkań jeszcze przed końcem 2018 roku rozegrały drużyny w Łodzi. Próżno szukać drugiego miasta, w którym z taką regularnością o najważniejszych rozstrzygnięciach decydują najdrobniejsze detale. Trójkę liderów, Dzbany, Skład Węgla i Papy oraz Toros Cater Group na półmetku rozgrywek dzieli zaledwie punkt, a wszyscy zainteresowani wygrali na jesieni po 14 spotkań. W najlepszej sytuacji zdaje się być „Składzik”, który wygrał oba jesienne starcia ze swoimi bezpośrednimi konkurentami, ale w 16. kolejce bardzo łatwo stracił punkty i szansę na samodzielne przezimowanie na fotelu lidera, oddając walkowera za mecz z Dream Teamem Retkinia. Dlatego liderem na półmetku sezonu jest ekipa z lepszym bilansem bramkowym, czyli Dzbany. Najniższy stopień podium okupują obrońcy mistrzowskiego tytułu Toros Cater Group, którzy jednak mieli średnio udany listopad, przegrywając dwa kolejne mecze tuż przed końcem rundy jesiennej.

O ile na „pudle” jest bardzo ciasno, tak pozostałe drużyny w lidze również nie odpuszczają i też tworzą grupki ekip, między którymi różnice punktowe są minimalne. Następna czwórka goniących ekip mieści się w zaledwie czterech punktach i siódme FC Wembley traci do liderów zaledwie dziewięć oczek. Grupę pościgową tworzą niezwykle doświadczone drużyny - Flying Dragons, FC Mister, Retkinia Crew oraz wspomniane FC Wembley. Każdą z tych ekip stać na zdobycie punktów w starciach z liderami i szybkie doskoczenie do ścisłej czołówki. Na miejscach 11-16 również ścisk, siedem punktów różnicy między jedenastym F.C.B a szesnastą Bella Vita to praktycznie tyle co nic i większe różnice tworzą się dopiero w samym ogonie stawki. Tak samo jak w minionych latach, także i teraz wygląda, że wiosną wszystkie rozstrzygnięcia na łódzkich boiskach poznamy dopiero w ostatnich dniach sezonu.

 

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement