Ligowe
Dodany: Komentarzy: 0

Piotr Makowski: Po roku przerwy chcemy wrócić do grona najlepszych zespołów w kraju

Jako pierwszy zawodnik w historii katowickich rozgrywek Playarena osiągnął barierę 200 występów. Pierwsze mecze zanotował w premierowym sezonie 2009/2010, a obecnie uczestniczy w swoim 9. sezonie w naszych zmaganiach ligowych. W swojej "playarenowej" karierze zdobywał mnóstwo nagród indywidualnych, a w poprzednim roku otarł się o wyjazd na mistrzostwa Europy w piłce nożnej 6-osobowej. Piotrek Makowski, bo o nim mowa, to najprawdopodobniej najbardziej eksploatowany gracz Playarena, jeśli nie w całej Polsce, to na pewno na Śląsku. Oto jego historia opowiedziana w obszernej rozmowie z Robertem Stanowskim!

Robert Stanowski: Piotrek, Twoja przygoda w rozgrywkach Playarena rozpoczęła się w roku 2009. Miałeś wtedy 15 lat! Skąd dowiedziałeś się o rozgrywkach i jak wyglądała ta pierwsza drużyna KKS Rawa, w której występowali między innymi gracze aktualnych mistrzów Katowic - All Eyez On Us?

Piotr Makowski: Mało kto wie, ale moja przygoda w Playarenie zaczęła się od występów w drużynie Playboys, w której głównie grali ojcowie moich kolegów i koleżanek. Postanowili oni zamienić cykliczne granie na boisku szkolnym przy SP12 na rozgrywanie meczów w lidze Playarena, którą w Katowicach wypromował pierwszy Ambasador w historii naszego miasta Paweł Krotkiewski. Dopiero w następnym sezonie sam założyłem swój team, w którym wraz z Radkiem Szpiechem czy Mateuszem Gruszczyńskim gramy do dnia dzisiejszego. W skład tamtej drużyny wchodziły też filary ówczesnego All Eyez On Us, czyli Michał Zych, Kamil Pasternak czy Adrian Włóczyk. Wtedy cały skład tworzyli zawodnicy Gieksy 94, jednak w drużynie brakowało starszych i bardziej doświadczonych zawodników, dlatego większość meczów wyglądała podobnie - to my cały czas stwarzaliśmy okazje podbramkowe, atakowaliśmy, lecz z biegiem trwania meczu drużyny przeciwne pokazywały swoją wyższość, przerastając nas głównie warunkami fizycznymi. Tamtą ekipę bardzo przypomina FC WTS. Są to młodzi chłopcy z dużym potencjałem, którzy na razie przegrywają warunkami fizycznymi, ale z każdym sezonem będą nabierać siły i w kilka lat, jeśli utrzymają skład, mogą stać się hegemonem rozgrywek nie tylko na Śląsku.

W roku 2012 wraz z Krzyśkiem Bieleckim stworzyliście nowy zespół o nazwie Pijani Powietrzem, z którym z 2 ligi awansowaliście do 1 ligi w kwietniu 2013 roku, by na koniec sezonu zająć 2. miejsce w lidze i zakwalifikować się na turniej eliminacyjny Mistrzostw Polski na Stadionie Śląskim. Dodatkowo wygraliście I eycję Pucharu Katowic, gdzie Waszym przeciwnikiem była A.S.F.C. Katowicka United, w której bramce stał dobrze Ci znany Tomasz Kwiotek. Opowiedz więcej na temat właśnie tego roku, który był jednym z ważniejszych okresów Waszej drużyny, gdyż debiutowaliście w nim na arenie ogólnopolskiej.

Był to rok przełomowy dla drużyny. Wtedy stery przejął Krzysiek Bielecki, doszło także do zmiany nazwy i zrodziły się pierwsze plany oraz wizje sięgające Mistrzostw Polski. Ku naszemu zaskoczeniu zaproponowano nam awans do 1 ligi jeszcze w kwietniu na zasadzie rozruszania ligi, ale nikt nie spodziewał się, że ruszymy z takiego kopyta. Na rozegranie meczów mieliśmy niecałe 2 miesiące, a prawda była taka, że po 4 tygodniach nie było już z kim grać. Początkowo każdy chciał się z nami zmierzyć, jednak z biegiem czasu chętnych zaczęło brakować i gdyby ostatnie obiecane mecze doszły do skutku, moglibyśmy się cieszyć z szybkiego tytułu mistrzowskiego. Wtedy jednak to było nieistotne, liczył się tylko awans na Mistrzostwa Polski oraz osiągnięcie pierwszego sukcesu, jakim było zdobycie Pucharu Katowic. Dzięki wygranej i nagrodzie mogliśmy kupić sobie pierwsze profesjonalne stroje piłkarskie - tak, żeby dobrze się prezentować i nie zrobić złej reklamy miastu na MP.
 

Finał I edycji Pucharu Katowic 2012/2013.
 

W sezonie 2013/2014, po nieudanej przygodzie w MP na Stadionie Śląskim, postawiliście sobie jasny cel - uzyskanie awansu na kolejny turniej i walka o awans do finału rozgrywek. Było o to ciężko, ponieważ w tym okresie w mieście karty rozdawała świetna drużyna Młodej Gwardii, a także na salony wchodził zespół FC Burowiec, którym dowodził jeden z aktualnych udziałowców Dentim Clicnic - Kamil Michalec. Ostatecznie zajęliście 3. miejsce tuż przed silnym zespołem E.T.B. Dobre Chłopaki i zakwalifikowaliście się do turnieju eliminacyjnego MP w Legnicy. Opowiedz również o tym, jak wspominasz ten sezon.

Każdy, kto zakwalifikuje się na turnieje główne Playarena i widzi na własnej skórze jak to wygląda, chce wrócić tam najszybciej jak się da. Cały rok to przygotowywania do tej właśnie imprezy, ale nie ma co się dziwić, bo organizacja, otoczka turnieju czy masa atrakcji podczas jego trwania jest na jak najwyższym poziomie, a trzeba oddać organizatorom, że z roku na rok jest jeszcze lepiej. Jedynym minusem jest udział 16, a nie 32 drużyn w ścisłym finale, gdyż chętnych jest coraz więcej, a liczba miejsc mocno skurczona. Nie ma co się dziwić, że nie mieliśmy zamiaru zagrać tylko 3 meczów, tylko chcieliśmy pojechać i powalczyć z najlepszymi, żeby zagrać w finałach, dostać pełen komplet strojów Nike i wspólnie zwiedzić Warszawę. Naprawdę było o co walczyć. Nawiązując do drużyny Młodej Gwardii, trzeba jej oddać to, że to był jej okres. Chłopaki byli poza zasięgiem innych drużyn i w tamtym czasie nikt nie mógł się z nimi liczyć. Dwa mistrzostwa i dwa zdobyte puchary miasta to chyba najlepsza wizytówka tego zespołu.
 

Turniej eliminacyjny Mistrzostw Polski - Chorzów 2013.


W Legnicy mieliście furę szczęścia związaną z koniecznością rozegrania ostatniego meczu w grupie pod groźbą wykluczenia Was z pozostałych turniejów ze względu na chęć oddania walkowera w tym spotkaniu. Po dwóch przegranych meczac planowaliście wrócić do Katowic, lecz zostaliście przez wspomnianą groźbę ze strony Playarena i de facto dzięki temu wywalczyliście bilet do Warszawy! Powiedz coś więcej o tej sytuacji.

Po dwóch porażkach i bilansie bramkowym 4:11 nie może być mowy o jakimkolwiek optymizmie. Wtedy na nasze szczęście organizator zaszczepił w nas nadzieję, przekazując informację, że jeśli wygramy różnicą 5 goli, awansujemy do dalszej fazy rozgrywek. Przyjęliśmy to do świadomości, ale bardziej na zasadzie motywacji do przystąpienia do rozegrania meczu aniżeli myślach o awansie. Dla naszego zaskoczenia drużyna, z którą graliśmy, nie prezentowała się tak dobrze jak poprzednicy i po niemrawym początku do przerwy schodziliśmy, prowadząc 3 golami. Wtedy pierwszy raz uwierzyliśmy, że awans jest w zasięgu ręki. Rywale - podrażnieni takim obrotem spraw - wycofali bramkarza, co tylko nam pomogło i pozwoliło wygrać mecz w stosunku 9:3. Co ciekawe, ostatniego gola strzeliłem równo z gwizdkiem sędziego. Najlepsze w całej tej sytuacji jest to, że gol, który wydawał się bez większego znaczenia, okazał się kluczowy, gdyż organizator pomylił się w obliczeniach i do awansu potrzebowaliśmy zwycięstwa różnica 6, a nie 5 goli jak nam to przekazał. Później wyeliminowaliśmy jednego z głównych faworytów Ice Storm Lubin, dzięki czemu zakwalifikowaliśmy się do Warszawy. W ćwierćfinale pechowo odpadliśmy z drużyną ze Świętochłowic, ale tak naprawdę, czy można w tamtym turnieju mówić o jakimkolwiek pechu? Na 5 rozegranych meczów wygraliśmy tylko dwa, a trzy pozostałe przegraliśmy, a i tak awansowaliśmy. Myślę, że jest to jedyny taki przypadek w całej historii turniejów ogólnopolskich Playarena.
 

Mecz HiTec Łechta Calcio - KKS Rawa Katowice (turniej eliminacyjny Mistrzostw Polski - Legnica 2014).
 

W 2014 roku zameldowaliście się po raz pierwszy w historii w turnieju finałowym MP, w którym grały 32 najlepsze drużyny w naszym kraju. Pamiętasz, jak daleko zaszliście w tym turnieju oraz jaki był poziom rywalizacji?

Same finały nie były dla naszej drużyny łatwe. Osłabiony skład z tylko jedną zmianą przegrał wszystkie 3 mecze, kończąc fazę grupową na ostatniej pozycji. Drugiego dnia w zawodach pocieszenia, po dojeździe 3 świeżych zawodników, udało nam się dojść do półfinału, odpadając dopiero po ciężkim boju z drużyną Górników z Jastrzębia.

Kolejny sezon 2014/2015  również nie należał do łatwych. Tylko 3 zespoły uzyskały awans na turniej eliminacyjny MP do Ostrowca Świętokrzyskiego, w tym jedna przepustka trafiła w ręce Młodej Gwardii za wygranie III edycji Pucharu Katowic. Zostaliście mistrzem miasta, lecz tylko ze względu na lepsze wyniki z Dąbrówką Athletic prowadzonej przez nomen omen Kamila Michalca. 82 punkty zdobyły dwa pierwsze zespoły, a drużyna, która nie zakwalifikowała się na turniej, czyli E.T.B. Dobre Chłopaki, straciła do Was tylko 3 punkty i zajęła 3. miejsce w lidze. Sezon był bardzo ciężki zwłaszcza w okresie czerwca, ponieważ praktycznie codziennie rozgrywaliście mecze, bardzo często nawet dwa na dzień, aby nadrobić przespany okres wiosenny. W Ostrowcu Świętokrzyskim pokazaliście się jednak z mistrzowskiej strony, a na pewno pomogło Wam zebrane doświadczenie, ponieważ wygraliście ten turniej i pewnie zameldowaliście się w finałowej szesnastce najlepszych zespołów w Polsce.

Wtedy zaczęły się jednak kolejne problemy, a mianowicie z brakiem ludzi, którzy mogą na MP zagrać. Przez natłok meczów urazu skręcenia kolana doznał Tomek Brzuchacz, od dłuższego czasu z kontuzją zmagał się Piotr Zawierucha, a kapitan Krzysiek Bielecki cały okres wakacyjny przebywał w pracy zarobkowej w Niemczech. Wtedy postanowiliśmy, że potrzebne są wzmocnienia na turniej główny zawodnikami, którzy wcześniej - ze względu na swoje obowiązki - tylko sporadycznie rozgrywali mecze w Rawie. Taki ruch okazał się strzałem w dziesiątkę, gdyż drużyna wzmocniona Jackiem Jarnotem, Karolem Ślęzokiem, Adamem Dzido i Kamilem Bartkiewiczem wygrała cały turniej eliminacyjny, pokonując pewnie w finale różnicą 4 goli dwukrotnego Mistrza Polski Spartan Lesnica, a także zgarniając aż 3 nagrody indywidualne - za najlepszego strzelca, najlepszego zawodnika ofensywnego oraz najlepszego bramkarza turnieju.
 

Turniej eliminacyjny Mistrzostw Polski - Ostrowiec Świętokrzyski 2015.
 

W Warszawie w pierwszym historycznym turnieju dla 16 zespołów doszliście do 1/4  finału, czyli zostaliście sklasyfikowani w pierwszej ósemce najlepszych drużyn w Polsce. Pamiętasz przebieg tej imprezy?

Warszawski turniej zaczęliśmy od mocnego uderzania, wygrywając z ekipą z Białegostoku 4:1. Później ograliśmy chłopaków z Zabrza 2:1, a na końcu zremisowaliśmy 3:3 z gospodarzami, strzelając gola wyrównującego na 7 sekund przed końcem meczu. 7 punktów w 3 meczach dało nam pierwsze miejsce w grupie i pewny awans do ćwierćfinału. Jak się później okazało, gra do końca w ostatnim spotkaniu grupowym nie wyszła nam na dobre, bo w 1/4 finału czekała na nas drużyna Dynamika Toruń, która przejechała się nie tylko po nas, ogrywając nas 5:0, ale po całym turnieju, gdyż praktycznie jej każdy mecz w fazie pucharowej kończył się pogromem (nawet w finale torunianie wygrali różnicą kilku goli). W tamtym turnieju ekipa ta była rewelacyjna. Widać było po niej zgranie, wyćwiczone schematy, a także fakt posiadania równej kadry złożonej z dziesięciu zawodników.
 

Turniej finałowy Mistrzostw Polski - Warszawa 2015.
 

Po tym turnieju KKS Rawa dała jasny znak całej Polsce, że w Katowicach jest drużyna, z którą trzeba się liczyć. Minęły już 3 lata od momentu założenia oficjalnej drużyny Rawy (Pijanych Powietrzem), która zdążyła w tym czasie naprawdę wiele osiągnąć. Powiedz nam, czy przewidywałeś w najbardziej optymistycznych scenariuszach, że tyle osiągniecie jako osiedlowy zespół?

Nigdy nie myśleliśmy, że drużyna zakładana na boisku szkolnym będzie przez 5 lat z rzędu walczyć z najlepszymi na turniejach ogólnopolskich Playarena, ale jak widać, wszystko jest możliwe i jeśli tylko zbierze się paczka znajomych chętnych do częstego rozgrywania meczów, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować powalczyć o mistrzostwo Polski.

W sezonie 2015/2016 w Katowicach nastąpił regres organizacyjny, w efekcie czego jedynie dwa zespoły otrzymały przepustki na turniej eliminacyjny w Sosnowcu. Wy głodni sukcesu na arenie ogólnopolskiej spokojnie po raz drugi z rzędu sięgnęliście po mistrzostwo Katowic i "połknęliście" sosnowieckie zawody. Czy były na tym turnieju momenty zwątpienia, że nie uda zakwalifikować się do finałowej szesnastki?

Turniej w Sosnowcu po raz pierwszy rozgrywano w nowej formule. W grupie o awans do fazy pucharowej walczyło 5 drużyn, co już na samym starcie utrudniało wywalczenie przepustki na turniej finałowy. W fazie grupowej trafiliśmy na dwie mocne drużyny, a mianowicie Kapelę Weselną Kraków oraz Newel's Old Boys Jastrzębie. Wiadome było, że to miedzy naszą trójka rozstrzygnie się kwestia awansu i na nasze szczęście, mimo porażki z Jastrzębiem, w bezpośrednim meczu z Kapelą Weselną okazaliśmy się lepsi, co zapewniło nam awans do I rundy fazy pucharowej. Dwa pozostałe mecze grupowe były bez historii i skończyły się wysokimi wygranymi, tak jak dla naszego zdziwienia mecz 1/8 finału, który wygraliśmy aż 8:0. Zresztą była to powtórka z Ostrowca, gdzie też w pierwszym meczu po grupie udało nam się w tym samym stosunku rozgromić rywala. To, że historia lubi się powtarzać, każdy wie i tak samo było w meczu ćwierćfinałowym, gdzie o awansie drugi rok z rzędu miała decydować "turbodogrywka", czyli coś, co można spotkać tylko w tych rozgrywkach. Będąc szczerym, ta forma rozgrywania dogrywki bardzo nam się podoba i dwukrotnie pozwoliła nam się cieszyć z awansu, bo zarówno w Ostrowcu, jak i Sosnowcu decydujące gole strzelaliśmy w trakcie jej trwania. To, że w Sosnowcu doszło do jej rozegrania, to jednak tylko i wyłącznie zasługa genialnego w tym meczu Kamila Bartkiewicza i masie szczęścia, bo rywale z Warszawy przeważali cały mecz i powinni ten mecz spokojnie wygrać różnicą kilku bramek. Piłka ani razu po ich uderzeniach nie chciała na całe szczęście wpaść do siatki, a w dogrywce Jacek Jarnot urwał się za to obrońcom i strzelił zwycięskiego gola, po którym rywale już się nie podnieśli.

W lipcu 2016 roku zagraliście drugi raz z rzędu w finałowej szesnastce MP i kiedy myślami byliście już w dalszej fazie turnieju niż ćwierćfinał, nastąpił kataklizm, jakim była Twoja kontuzja, która uniemożliwiła Ci grę. Koledzy bez Ciebie jedynie (lub aż) osiągnęli ten sam wynik jak w roku poprzednim, czyli ćwierćfinał, a jedynym pocieszeniem było to, że ulegliście w fazie pucharowej późniejszym Mistrzom Polski, czyli Flying Cater-Group. Powiedz coś więcej na temat tego turnieju.

To prawda, z udziału w turnieju finałowego wyeliminowała mnie kontuzja, której nabawiłem się na ostatnim treningu przed MP. Nie było to miłe oglądać kolegów z bocznej linii, jednak w odróżnieniu od turnieju eliminacyjnego, pojechało na zawody dwóch bardzo mocnych zawodników, a mianowicie Marcin Rosiński, czyli obecny filar, a zarazem kapitan Dentim Clinic oraz Adam Dzido. Drużyna była zatem personalnie bardzo mocna, więc awans do ćwierćfinału nie dziwi. Do osiągnięcia strefy medalowej zabrakło niewiele, bo po uderzeniu Marcina piłka odbiła się od poprzeczki, a później od linii i niestety nie wpadła do siatki, a co gorsze, zaraz po tym spotkaniu, rywale strzelili zwycięskiego gola. Niesmak pozostaje do dzisiaj, bo byliśmy zdania, że gdybym mógł grać w tamtym turnieju, finał był spokojnie w naszym zasięgu.

W sezonie 2016/2017 w Katowicach nastąpiła reorganizacja rozgrywek, dzięki czemu rozgrywamy ligę kolejkami. Powiedz, jak podoba Ci się taka forma rozgrywek. Pytam, bo jesteś jedną z nielicznych osób, które są w stanie racjonalnie ocenić rozgrywki z lat 2009-2016 oraz 2016 do teraz.

Co do organizacji, jest to zmiana jak najbardziej na plus. Nie mamy teraz do czynienia z sytuacjami, że ktoś unika meczów z wybranymi rywalami albo że aby zagrać z kimś, zawsze trzeba było grać na tzw. "wyjazdach". Teraz każdy rozgrywa z każdym dwa mecze i szanse są takie same dla każdej drużyny w tej lidze, dzięki czemu nie ma w niej już takich dysproporcji w liczbie rozegranych meczów. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to łatwe co tydzień zbierać chłopaków i my sami nie raz rozgrywamy mecze tylko z jednym zawodnikiem na ławce, a jak każdy wie, są drużyny, które nie dały rady grać z terminarzem i musiały opuścić 1-ligowe rozgrywki.
 

Playarena Katowice 2017.
 

W sezonie 2016/2017 zajęliście drugie miejsce w lidze, kwalifikując się do turnieju eliminacyjnego MP rozgrywanego na Szopienicach, gdzie każda z naszych drużyn mogła czuć się jak gospodarz imprezy. Wy doszliście w tych zawodach do decydującego meczu o awansie do turnieju finałowego. W nim Waszym przeciwnikiem była Kapela Weselna Kraków, która w poprzedniej fazie ograła mistrzów Katowic All Eyez On Us 1:0, natomiast Wy wygraliście z Budoserwisem Chorzów. Prawdopodobnie byliście ostatnim zespołem, z jakim Budoserwis Chorzów mierzył się w rozgrywkach Playarena, ponieważ ta drużyna nie przystąpiła do sezonu 2017/2018 w chorzowskiej lidze. Jak wyglądał mecz z Kapelą Weselną?

Mimo braku awansu do Warszawy, turniej eliminacyjny był dla nas bardzo udan. Po odejściu części zawodników do Dentimu Clinic, nie nastawialiśmy się na wiele, a do awansu zabrakło naprawdę niewiele. Trzeba oddać, że Kapela Weselna od pierwszego meczu pewnie szła po swoje, wygrywając wszystkie swoje mecze. jednak w meczu z nami mieli ciężka przeprawę i kto wie jak potoczyłby się ten mecz, gdyby nie błąd sędziego i podyktowany karny przy stanie 1:1. Ale cóż.... To już historia. Gratulowaliśmy oczywiście chłopakom z Krakowa awansu, bo zrewanżowali się nam za porażkę rok wcześniej, a do tego okazali się mega fajnymi ludźmi, z którymi długo rozmawialiśmy przed samym spotkaniem. Z tego miejsca chciałem pozdrowić całą Kapelę Weselną.
 

Bramka Piotrka Makowskiego w meczu z Budoserwisem (początek - 0:20 minuta filmiku).
 

Turniej eliminacyjny Mistrzostw Polski - Katowice 2017.


Sezon 2017/18 trwa. Wchodzimy aktualnie w ostatnią prostą, gdyż zostało do końca sezonu tylko 10 kolejek. Cel dla Rawy to z pewnością awans na turniej eliminacyjny MP, na którym jaki postawicie sobie cel?

Awans na turniej eliminacyjny to oczywiście nasz priorytet. Fajnie, gdyby udało się go uzyskać z drugiego miejsca, ale nie jest to warunek konieczny. Ważne, żebyśmy zajęli miejsce premiowane awansem. O tym co dalej, będziemy myśleć na samym turnieju, jednak po cichu każdy liczy na to, że Rawa po roku przerwy znowu pojawi się w Warszawie i pokaże się z jak najlepszej strony.

Jeśli chodzi o rozgrywki ligowe, to moglibyśmy jeszcze spokojnie rozmawiać o nich cały dzień, natomiast jest temat, w który chciałby zostać zamieszany każdy gracz, a mianowicie reprezentacja Polski w piłce nożnej 6-osobowej. Od 2015 roku, czyli od Ostrowca Świętokrzyskiego, selekcjoner Klaudiusz Hirsch pomijał Cię w swoim notesie. Nie przemawiały do niego Twoje sukcesy strzeleckie, medalowe, pucharowe, ani bycie prawdziwym przywódcą i motywatorem drużyny. W końcu w maju 2017 roku otrzymałeś powołanie do szerokiej kadry tuż przed wyjazdem na EMF Euro 2017 do czeskiego Brna. Powiedz nam, co się stało, że taki zawodnik jak Ty nie otrzymał jeszcze szansy gry z orzełkiem na piersi?

Nie będę ukrywał, że temat kadry Polski to coś ważnego nie tylko dla mnie. Niestety w moim przypadku można powiedzieć, że pech mnie nie opuszcza, gdyż dwa razy z rzędu z udziału w mistrzostwach Europy wyeliminowała mnie kontuzja. Mimo wszystko nie załamuje się i liczę na to, że jeszcze będzie mi dane wystąpić z orzełkiem na piersi, gdyż bez wątpienia jest to spełnienie marzeń każdego chłopaka biegającego za piłką.
 

Zgrupowanie reprezentacji Polski w piłce nożnej 6-osobowej - Warszawa 2017.
 

W imieniu wszystkich czytelników dziękuję za obszerny wywiad oraz poświęcony czas. Liczymy na Twoje kolejne 10 lat w rozgrywkach Playarena oraz życzymy Ci zdobycia upragnionego tytułu Mistrza Polski oraz występu w biało-czerwonych barwach!

Również dziękuję i pozdrawiam.

 

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement