
Tomasz Kwiotek: Chcemy wrócić do EMF Champions League jak najszybciej
Jeszcze kilka miesięcy temu nikt tej drużyny nie znał. Po zdobyciu Pucharu Katowic, a następnie wygraniu turnieju finałowego Fortuna Pucharu Polski Playarena zrobiło się o niej zdecydowanie głośniej. W czasie EMF Champions League kibicowała jej już cała Polska. Mowa o ekipie Dentim Clinic Katowice, o której porozmawialiśmy z jej menedżerem Tomaszem Kwiotkiem. Jak mówi Tomek, ten zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i my również jesteśmy o tym przekonani.
Robert Stanowski: Tomek, po sukcesie w Fortuna Pucharze Polski Playarena wiedzieliście, że będziecie jedną z dwóch drużyn z Polski, która będzie reprezentować nasz kraj na turnieju EMF Champions League. Jakie towarzyszyły Wam emocje związane z tą świadomością w drodze powrotnej do Katowic oraz przez następne dni? Kiedy oswoiliście się z tym faktem?
Tomasz Kwiotek: Bardzo się cieszyliśmy, chociaż nie docierało to do nas, zważywszy na to, że nikt nie brał pod uwagę tego, że możemy cokolwiek ugrać w Warszawie. Drogą powrotna była wesoła, ale tak naprawdę dopiero na drugi dzień doszło do nas, że jedziemy na Ligę Mistrzów.
Do turnieju mieliście całe 2 miesiące przygotowań. Zorganizowaliście zbiórkę środków, aby m.in. pojawić się w Terme Catez wcześniej. Dzięki temu było o Was dość głośno w lokalnych mediach. Ta sytuacja z mediami wpływała na Was pozytywnie, budując w Was świadomość, że jedziecie tam godnie reprezentować kraj czy jednak czuliście się źle pod presją krążącej opinii, że chcecie zorganizować wielki wyjazd, a potem wrócicie do kraju po 3 porażkach w grupie?
Zbiórka pieniędzy na wyjazd była dla nas priorytetem, bo chcieliśmy mieć czas na aklimatyzację w Catez i zameldować się tam wcześniej. Nie udało się zebrać kwoty, ale dzięki firmie Dentim Clinic wyjazd doszedł do skutku i zameldowaliśmy się w Słowenii już w środę. Co do presji związanej z udziałem w turnieju, to nie odczuwaliśmy jej, chociaż pisano, że jedziemy na tzw. "wakacje", czyli 3 mecze i do domu. Ja jednak wiem, jaką mam drużynę i dlatego byłem pewien, że pokażemy dobry futbol i tak też było.
Jak wyglądały Wasze przygotowania do turnieju pod względem treningów czy meczów sparingowych oraz kompletowania składu na turniej? Na pewno sporą niespodzianką było powołanie na Słowenię m.in. Patryka Wróbla i Łukasza Małkowskiego.
Na treningi nie było zbyt dużo czas, zważywszy na to, że chłopaki trenują na co dzień w innych klubach. Sparingi udało się rozegrać, chociaż nie tyle, ile sobie zaplanowaliśmy. Co do Patryka Wróbla i Łukasza Małkowskiego, to ten pierwszy był brany pod uwagę od samego początku , a Łukasz Małkowski to taki "transfer Last Minute". W ostatniej chwili dopisałam "Kajtka" do składu z tego powodu, że na turniej nie mogło jechać dwóch kluczowych zawodników - Jacek Jarnot i Mateusz Górka.
W Terme Catez pojawiliście się dwa dni przed pierwszym meczem. Jak wyglądała otoczka w ośrodku oraz w okolicy związaną z Ligą Mistrzów?
Faktycznie pojawiliśmy się w Catez w środę, czyli 2 dni przed pierwszym meczem. Otoczka całego turnieju to profesjonalizm w 100 procentach. Już po wjeździe do Catez można było zauważyć, że szykuje się poważna impreza. Losowanie grup, jak w przystało na Ligę Mistrzów, było bardzo dobrze zorganizowane.
EMF Champions League 2017 było drugim turniejem tego typu dla drużyn z całej Europy. Grywaliście już w kilku zawodach lokalnych oraz w jednych ogólnopolskich - Fortuna Pucharze Polski. Powiedz nam, jak z Twojej strony wyglądała organizacja Ligi Mistrzów na Słowenii. Była to na pewno spora inwestycja w sprzęt oraz logistykę i chyba nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyliście, prawda?
Zgadza się, graliśmy w różnych turniejach, ale tak naprawdę pełen profesjonalizm pokazali nam w Catez . Samo przyjęcie nas w hotelu było czymś wyjątkowym, od razu było widać, że w Catez żyje się tym turniejem. Boiska były przygotowane profesjonalnie, dlatego zostaliśmy mile zaskoczeni.
Po Waszych meczach w grupie oraz w 1/16 finału ludzie z całej Polski zaczęli Was traktować z należytym szacunkiem, a "hejterzy" szybko musieli wypluć swoje słowa o "wakacjach" na Słowenii. Spodziewaliście się cięższej przeprawy niż to miało miejsce w pierwszych czterech spotkaniach, w których zwłaszcza węgierski Arpad FC spotkał dość popularny "walec" z Waszej strony. Jak się czuliście po tych dwóch dniach? Nie byliście przesyceni tymi wygranymi meczami?
Grupę faktycznie przeszliśmy, jak to się mówi o nas, jak "walec", ale nie dlatego, że zespoły były słabe. Po prostu do każdego meczu podchodzimy profesjonalnie i z pełnym serduchem. Czy byliśmy przesyceni zwycięstwami? Na pewno nie! Zawsze chcemy zwyciężać i wszystko szło w dobrym kierunku, a to, że ktoś nas skreślał na samym początku, pisząc o 3 meczach, nie zrobiło na mnie większego wrażenia, tym bardziej że wiem, jaką mamy drużynę.
W niedzielę wszystko miało się wyjaśnić. Wiadomo było, że tytuł najlepszej klubowej drużyny w Europie oraz 5 000 Euro jest na wyciągnięcie ręki, lecz w meczu z Ecos coś w Was stanęło. Oglądała Was spora część fanów z całej Polski i każdy trzymał kciuki, lecz wyglądaliście tak, jakbyście się nie obudzili na to spotkanie i w ostatecznym rozrachunku przegraliście 1:2. Po tym spotkaniu na pewno byliście strasznie zawiedzeni. Czy z czasem doszedł do Was fakt, że jednak dokonaliście czegoś wielkiego w porównaniu do zeszłorocznych występów polskich drużyn w Lidze Mistrzów?
Tak, niedziela była decydującym dniem. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko z Ecos, a czy coś w nas stanęło? Nie wiem. Podeszliśmy do meczu skoncentrowani, jak do każdego spotkania. Dojechał do nas Jacek Jarnot i myśleliśmy, że zagramy w kolejnych meczach, ale piłka to jest gra błędów. My w tym meczu popełniliśmy dwa. Cóż, i tak uważam, że zrobiliśmy bardzo dużo. Byliśmy dumni z tego, jak daleko doszliśmy, chociaż odczuwaliśmy też mały niedosyt.
Obecnie uczestniczycie w rozgrywkach 1 ligi katowickiej Playarena oraz z pewnością przystąpicie do V edycji Pucharu Katowic. Jakie są Wasze cele na sezon 2017/2018? Wierzycie w ponowny udział w EMF Champions League za rok?
Tak, zamierzamy regularnie grać w katowickich rozgrywkach Playarenia, a nasz cel to zdominować ligę oraz zdobyć Puchar i Mistrzostwo Polski. To pozwoli nam oczywiście wrócić do EMF Champions League.
Chciałbym też poruszyć temat zawodników Dentim Clinic w reprezentacji Polski w piłce nożnej 6-osobowej. Gdyby termin tegorocznych ME w Czechach nie był tak wczesny, to być może selekcjoner poznałby Waszych graczy po turnieju finałowym Fortuna Pucharu Polski Playarena. Teraz z pewnością zanotował już kilka nazwisk w swoim notesie. Który z Twoich chłopaków ma według Ciebie największe szanse, by znaleźć się w RP6?
Czy widzę kogoś z mojej drużyny w kadrze Polski? Myślę, że każdy zawodnik Dentim Clinic ma szansę zagrać w reprezentacji Polski w piłce nożnej 6-osobowej. Dla mnie i dla moich chłopaków byłoby to super wyróżnienie, dlatego czekamy. Być może trener reprezentacji Polski Klaudiusz Hirsch kogoś wkrótce zaprosi n zgrupowanie.
Dzięki za rozmowę oraz życzę powodzenia w drodze po kolejne sukcesy, a także godne reprezentowanie Katowic i Polski na - miejmy nadzieję - następnych turniejach międzynarodowych!
Postaramy się zrobić, co w naszej mocy. Korzystając z okazji, chciałbym jeszcze na koniec podziękować panu Arkadiuszowi Buziewiczowi i firmie Dentim Clinic za umożliwienie nam wyjazdu do Catez, bo zdajemy sobie sprawę, że bez tej pomocy byłoby o to ciężko. Podziękować chcę również chłopakom za całe serducho, które włożyli w ten wyjazd i nie tylko oraz firmie przewozowej Szymura System.
Komentarze