Ligowe
Dodany: Komentarzy: 1

Ależ to było spotkanie. Tigers remisują z San Marino w meczu na szczycie 1 ligi!

W poniedziałek (30 maja) o 20:15 na orliku przy ul. Karpackiej 61 stanęły naprzeciwko siebie dwie drużyny walczące o awans do Ekstraklasy - Tigers EM-DWA Łódź oraz San Marino FC. W ten niezwykle deszczowy i burzowy dzień emocje na boisku sięgały zenitu. Obie pierwszoligowe zespoły miały nadzieję, że kwestia awansu zostanie rozstrzygnięta właśnie na obiekcie MOSiR „Tęcza”. Przez chwilę San Marino nawet zdawało się w to wierzyć, jednak końcówka należała do „Tigersów”, którzy nie dawali bramkarzowi Bartoszowi Buczkowskiemu chwili wytchnienia. Nad Karpacką 61 nie pojawiła się tęcza po burzy. Mecz zakończył się remisem 8:8, po niezwykle wyrównanej i zaciętej walce teamów z czwartego i piątego miejsca w tabeli 1 ligi.
 

Początek jak na pretendentów do Ekstraklasy przystało

Początek meczu rozgrywany był w bardzo szybkim i dynamicznym tempie. Już w 3. minucie zespół „Tygrysów” pokazał, że nie ma zamiaru pobłażać przeciwnikom, strzelając pierwszego gola za sprawą Adriana Sroczyńskiego. W 7. minucie autorem kolejnego trafienia był Michał Szumicki i mimo większej ilości oddanych strzałów na bramkę rywali, San Marino przegrywało 0:2. Dwubramkowe prowadzenie nie trwało długo. Już w 9. minucie było 2:2 po bramkach Adama Grisgrabera i Damiana Głębskiego. Taki stan rzeczy nie zadowolił Sroczyńskiego, który w 14. minucie znów wyprowadził na prowadzenie team z 5. miejsca w tabeli. Trzy minuty po nim Tomek Wrotecki ruszył z kontrą i na boisku przy ul. Karpackiej mieliśmy kolejny remis.
 

Zaostrzona gra

Murawa wrzała, a walka była niezwykle zacięta i wyrównana. Ani bramkarze, ani obrońcy nie mieli czasu na odpoczynek. Obydwa zespoły robiły wręcz wszystko, co w ich mocy, by objąć prowadzenie i je utrzymać. Wreszcie w 21. minucie nastąpił chyba przełomowy moment spotkania, kiedy to kapitan drużyny pomarańczowych koszulek, Bartosz Neska, strzelił gola na 4:3. Gol zaostrzył grę, ponieważ poddenerwowani gracze obu ekip zaczęli tracić cierpliwość. Tigers Łódź chcieli przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, natomiast San Marino utrzymać prowadzenie. Luźny klimat opuścił więc zarówno murawę, jak i linię boczną, a na boisku zapanowała atmosfera powagi. Mecz obfitował w coraz więcej kontrowersji, a gra chwilami była nieczysta. Mimo wielu sytuacji z obu stron, w pierwszej połowie nie padła już żadna bramka, dlatego do przerwy San Marino prowadziło 4:3.
 

Objęcie prowadzenia

Gracze obydwóch teamów wrócili na murawę z dodatkowym zapasem motywacji i żądzą zdobycia kolejnych goli. Żądzę tę najwyraźniej pokazało pierwsze 10 minut drugiej połowy, gdy Adam Grisgraber zdobył dwie bramki. Wynik 3:6 nie załamał „Tygrysów”. W 52. minucie Sroczyński zdobył bramkę na 4:6. Po tym trafieniu rywale od razu ruszyli jednak z kontrą, dzięki czemu Kuba Gębalski umieścił piłkę w bramce. Po kolejnych minutach niewykorzystanych sytuacji przez San Marino, w meczu padł kolejny gol - tym razem po rzucie rożnym do siatki przeciwnika trafił Kuba Bichajło. „Tygrysy” próbowały odrobić straty, lecz za każdym razem ich zapał konsekwentnie gasili oponenci. Pomarańczowi - za sprawą Damiana Głębskiego - zdobyli w końcu 8. gola i wydawało się, że wygrają ten mecz. Zespół pod wodzą Piotra Świtały dalej walczył o korzystny wynik, ale po kontuzji, której odniósł, część jego drużyny zaczęła się już powoli godzić z porażką.
 

Droga do remisu

Po stronie Tigers EM-DWA Łódź było coraz bardziej nerwowo, natomiast po drugiej stronie atmosfera stawała się coraz bardziej luźna. Gdyby nie fakt, że pozostała ostatnia ćwiartka meczu, to San Marino FC mogłoby się już szykować na przyszły sezon w Ekstraklasie. Wyrównana gra stopniowo przechodziła jednak w dominację „Tigersów”, którzy po stracie kapitana jakby zyskali dodatkowe siły. Po dwóch golach Marcelego Kamińskiego, w 67. i 68. minucie, zrobiło się bowiem 7:8 nadzieja na zagarnięcie kompletu punktów powróciła. W całej drużynie widoczna bowiem była niezwykła motywacja, dająca wiarę w zdobycie 8. bramki. Obrona przeciwników wyraźnie zaczęła szwankowa, ale przez dłuższy czas nia dawało to efektu w postaci gola. Jak się okazało, taki stan rzeczy trwał do 80. minuty meczu. W ostatniej akcji spotkania ich starania w końcu przyniosły plony. Łukasz Wiśniewski nie chciał najwyraźniej opuścić orlika bez strzelenia żadnego gola, dlatego wpisał się na listę strzelców w najbardziej pożądanym przez zespół Świtały momencie. W efekcie mecz zakończył się remisem 8:8, co oznacza, że o awansie do Ekstraklasy zadecydują czerwcowe mecze.
 

Wyrównana walka

Poprzednie spotkanie tych dwóch drużyn skończyło się wynikiem 11:5 dla Tigersów. Poniedziałkowy mecz był o wiele bardziej wyrównany, „Sanmaryńczycy” tym razem nie pozwolili przeciwnikom utrzymywać przewagi przez długi czas, a wręcz odwrotnie, sami wygrywali trzema bramkami przez większość drugiej połowy.

Marceli Kamiński (zdobywca kontaktowego gola dla Tigers EM-DWA Łódź)Spotkanie było niezwykle wyrównane, a akcja toczyła się naprzemiennie pod obiema bramkami. Proporcja ta zmieniła się dopiero w końcówce, kiedy Tigers EM-DWA Łódź co chwilę napierali na bramkę przeciwników. To właśnie „Tigersi” w meczu oddali więcej strzałów w stronę Bartosza Buczkowskiego, bo aż 28, czyli o 5 więcej niż San Marino FC. Tak naprawdę każdy mógł jednak wygrać ten mecz. Moim zdaniem rezultat 8:8 to bardzo zasłużony wynik.

Drużyna przeciwna podobnie wyraża się na temat spotkania i przyznaje, że trudno określić, kto był lepszy.

Bartosz Neska (kapitan San Marino FC)Graliśmy dziś z godnym przeciwnikiem. Mecz był bardzo wyrównany. Trudno ocenić, kto dziś zagrał lepiej. Szkoda, że nie udało nam się utrzymać przewagi do końca. Teraz przed nami czerwcowe meczeu, które pokażą, kto jest naprawdę lepszy i awansuje do Ekstraklasy.

A awans kołem się toczy...

Spotkanie przy ul. Karpackiej miało wyłonić drużynę, która przejdzie do Ekstraklasy, jednak tak się nie stało. Futbol rządzi się bowiem własnymi prawami i ten mecz nie wyłonił jednoznacznego awansującego. Dopiero spotkania czerwcowe to zrobią, a w nich Tigers EM-DWA Łódź zmierzą się z FC_Pato, Toros Bravos, Red East oraz Ryzykantami, a San Marino FC z FC Noster, Offensive Łódź oraz Żuber Fuel. Na ten moment San Marino FC wciąż jest naomiast na czwartym miejscu w tabeli 1 ligi z minimalną przewagą punktową nad Tigers.

 

powrót do listy

Komentarze

Piotr Świtała
+
2
/
-
0
ponad 8 lata temu

Kontuzję miałem w pierwszej połowie z tego co pamiętam ;) bo w końcówce asystowałem przy jednej z bramek Marcela :D reszta zgodnie z prawdą ;) mecz naprawdę fajny, wyrównany i momentami bardzo ostry. Kto nie awansuje teraz na pewno będzie się liczył w walce o awans w kolejnym sezonie :)

Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement