
Kamil Bendkowski: Gra w Lidze Mistrzów to piękne przeżycie
Przed osiemnastoma laty mistrzostwo Polski w piłce nożnej 11-osobowej zdobywał Witold Bendkowski. W tym roku najlepszy w kraju okazał się jego syn Kamil, który z drużyną Flying Cater-Group wywalczył ten tytuł w futbolu 6-osobowym. W dniach 22-25 września Bendkowski junior wraz z FCG wziął udział w pierwszej w historii edycji EMF Champions League. W rozmowie z Kacprem Krzeczewskim opowiada, jakie są jego wrażenia po debiucie w Lidze Mistrzów oraz odnosi się do piłkarskiego porównania ze swoim ojcem.
Kacper Krzeczewski: Twój ojciec to utytułowany piłkarz, wystąpił 376 razy w Ekstraklasie i ma w swoim dorobku m.in. Mistrzostwo Polski wywalczone z ŁKS-em Łódź w sezonie 1997/98. Był duży nacisk ze strony taty, żeby iść w jego ślady?
Kamil Bendkowski: Nigdy nie odczułem jakiejkolwiek presji z jego strony, ale szczerze mówiąc, nie było takiej potrzeby. Wystarczyło, że zabrał mnie na swój trening, bo od tego momentu zakochałem się w tej dyscyplinie sportu i mogłem już nie schodzić z boiska. To bardziej ja wywierałem na niego nacisk i co roku pytałem, czy już mogę zacząć swoją przygodę z piłką. W końcu dla świętego spokoju wysłał mnie na treningi starszego rocznika.
Obecnie masz 27 lat i grasz w 4-ligowym Włókniarzu Zelów. W przeszłości zaliczyłeś też kilka występów w 1 lidze, jednak ani jednego w Ekstraklasie. Czego zabrakło, żeby Twoja przygoda z piłką rozwinęła się bardziej pomyślnie?
Ciężko powiedzieć czego dokładnie, bo wiele czynników składa się na to, czy ktoś będzie grał w piłkę na wysokim poziomie czy nie. Nie wiem, gdzie popełniłem błąd. Może po prostu zabrakło umiejętności?
Gdyby brakowało Ci umiejętności, nie byłbyś jednym z najlepszych zawodników w kraju w piłce nożnej 6-osobowej. Jak zacząłeś uprawiać tą dyscyplinę sportu?
A to już sprawka mojego serdecznego przyjaciela z boiska, czyli Łukasza Adamskiego, z którym uczyłem się wspólnie piłkarskiego rzemiosła w ŁKS-ie. Kilka lat temu zaproponował mi udział w turnieju osiedlowym. Wypadłem na tyle dobrze, że dostałem propozycję regularnej gry w zespole, który ostatecznie ewoluował w FCG.
No właśnie, Twój Flying Cater-Group zdobył w tym roku mistrzostwo Polski, do czego walnie się przyczyniłeś. Świadczy o tym chociażby tytuł najlepszego zawodnika defensywnego turnieju eliminacyjnego we Włocławku. Masz za sobą bardzo udany sezon.
Sezon jak najbardziej można zaliczyć do udanych. Zespół mocno rozwinął się pod względem sportowym, organizacyjnym i marketingowym, za co w dużej mierze odpowiada duet Gitzel-Szymański, jednak pozostał mały niedosyt. Oprócz zdobycia mistrzostwa Polski naszym celem było także wywalczenie Pucharu Polski oraz zdecydowanie lepsze zaprezentowanie się w EMF Champions League.
Sezon 2016/17 to nowe doświadczenie, o którym właśnie wspomniałeś. Jako mistrz Polski uczestniczyliście w rozgrywkach Ligi Mistrzów w piłce nożnej 6-osobowej. Jakie masz wrażenia po powrocie z Mariboru?
Bardzo się cieszę, że mieliśmy możliwość zagrania w tym turnieju, bo jest to dla nas cenne doświadczenie. Wystąpili tam najlepsi z najlepszych, a o końcowym wyniku decydowały niuanse. Zabrakło nam spokoju, odwagi i odrobiny szczęścia. Jeszcze kilka lat temu nie sądziłem, że piłka na małym boisku osiągnie tak wysoki poziom. Występy w Lidze Mistrzów to piękne przeżycie i nieoceniona lekcja.
Duża jest dysproporcja między polskimi zespołami a zagranicznymi potentatami w piłce nożnej 6-osobowej?
W Polsce do gry w piłkę nożną 6-osobową przystępują cały czas wartościowi zawodnicy, przez co tworzą się coraz mocniejsze zespoły. Nasze krajowe rozgrywki rozwijają się w takim tempie, że za sezon, może dwa, Liga Mistrzów będzie w zasięgu polskiej czołówki. Celem nie będzie już wtedy wyjście z grupy, a najwyższy stopień podium. Oprócz indywidualnych umiejętności bardzo istotne jest również konsekwentne realizowanie założeń taktycznych. Według mnie jest to kluczem do sukcesu w tej dyscyplinie sportu.
A jaki Wy macie plan na to, żeby przez rok dogonić najlepszych w Europie i w 2017 roku powalczyć o strefę medalową Ligi Mistrzów?
Oczywiście mamy pewien plan, gdyż FCG z roku na rok wchodzi na wyższy poziom, jednak szczegółów zdradzać nie mogę. Mogę tylko powiedzieć, że to nie będzie już grupka znajomych, którzy przyjdą sobie na mecz, by z nudów pokopać piłkę.
Po zebraniu doświadczenia na arenie międzynarodowej trzeba wrócić do ligowej łódzkiej rzeczywistości...
Nie jest to dla nas żaden problem. Nieważne, czy gramy z ekipą złożoną z reprezentantów Bośni i Hercegowiny czy z drużyną z łódzkiego podwórka. Dla nas piłka to przede wszystkim radość z gry.
Kto będzie Waszym największym rywalem w walce o mistrzostwo miasta?
Ciężko powiedzieć. Jeszcze jakiś czas temu o mistrzostwo walczyły trzy, może cztery zespoły, jednak z każdym rokiem liga się wyrównuje, co pokazuje chociażby kilka tegorocznych niespodzianek. Cel FCG jest jednak oczywisty - czwarty z rzędu tytuł mistrza miasta.
Na koniec wrócę do Twojej osoby. W tym roku byłeś bliski powołania do kadry Polski. Dostałeś zaproszenie od selekcjonera Klaudiusza Hirscha na zgrupowanie po turnieju finałowym MP, ale nie skorzystałeś z niego z powodu obowiązków zawodowych. Mimo wszystko to chyba nie jest jeszcze zamknięty temat i niewykluczone, że w przyszłości będziesz reprezentował nasz kraj z orzełkiem na piersi tak jak przed laty Twój tata?
Niestety tak się niefortunnie złożyło, że o zaproszeniu na zgrupowanie zostałem poinformowany na kilkanaście godzin przed nim i musiałem odmówić. Nie znaczy to jednak, że gra w reprezentacji nie byłaby dla mnie wyróżnieniem. A jeśli chodzi o temat rywalizacji z moim tatą, to już dawno jest on nieaktualny. Odpadłem z niej w przedbiegach (śmiech).
Mimo to cały czas masz szansę zostać kadrowiczem, a to zawsze duże wyróżnienie bez względu na to, czy jest to piłka 11-osobowa czy 6-osobowa. Przed Tobą jeszcze wiele lat gry zarówno na dużym, jak i na mniejszym boisku. Co przez te lata musiałbyś osiągnąć, żeby być usatysfakcjonowanym ze swojej przygody ze sportem?
Przede wszystkim skupiam sie na małym boisku. Dużo bardziej odpowiada mi ta forma piłki nożnej, gdyż jest zdecydowanie szybsza, więcej się w niej dzieje. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę usatysfakcjonowany ze swoich poczynań boiskowych, ale myślę że zdobycie trofeum Ligi Mistrzów oraz gra w reprezentacji z pewnością by mnie do tego przybliżyła.
FORTUNA_BANNER_TWO
Komentarze