Mecz tygodnia: Hit nie zawiódł, ale niespodzianki nie było
Szlagier bytomskiej Ligi Nike Playarena nie zawiódł licznie zgromadzonych na Orliku kibiców. Była walka, emocje i co najważniejsze, minifutbol na naprawdę wysokim poziomie. Wynik ostateczny zaskoczeniem jednak nie jest. Obrońcy tytułu mistrzowskiego, czyli gracze FC Rozbark, pokonali Wikingów 7:4.
Bramka w trzeciej sekundzie!
FC Rozbark zaskoczył Walhallę już w pierwszej akcji meczu, kiedy to Dawid Janic indywidualnym rajdem najpierw minął trzech zawodników w czarnych koszulkach, a potem umieścił piłkę w bramce. Tak rozpoczęty mecz zwiastował pogrom, ale nic takiego nie miało miejsca. Owszem, Niebiesko-Biali wciąż posiadali inicjatywę, lecz naprawdę solidnie zorganizowana obrona Wikingów przez długie minuty nie dawała się zaskoczyć. Od czasu do czasu Walhalla próbowała także gry z kontry i w pierwszej połowie dwukrotnie takie wypady mogły się skończyć golem dla Czarno-Żółtych. Napastnicy Walhalli jednak pudłowali, czego nie można powiedzieć o Bartoszu Poszelęznym z Rozbarku. To właśnie on, na kilka minut przed końcem inauguracyjnej odsłony, sprytnym strzałem podcinką podwyższył na 2:0.
Wikingowie nie odpuścili
Początek drugiej połowy to chwilowe przejęcie inicjatywy przez wiceliderów tabeli, czego jednak ekipa Miłosza Karskiego nie potrafiła wykorzystać. Tymczasem w odpowiedzi mistrzowie Bytomia strzelili trzeciego gola i wydawało się, że wkrótce może być po meczu. Na szczęście dla widowiska, Walhalla zdobyła w końcu pierwszego gola, kiedy to perfekcyjny rzut rożny Karskiego zamienił na bramkę Dawid Rother. Niestety dla Wikingów, prowadzone w bardzo szybkim tempie początkowe minuty po przerwie na tyle nadszarpnęły kondycyjnie Czarno-Żółtych, że znowu do głosu doszedł Rozbark. Lider bytomskich rozgrywek, którego do boju prowadził świetnie rozgrywający piłkę Leszek Legut, przycisnął rywali i po kilku spektakularnych akcjach odskoczył przeciwnikom na 6:1. W tym właśnie czasie pięknego gola strzelił wspomniany Legut, z bliska pokonując bardzo inteligentnym uderzeniem, bardzo dobrze dysponowanego przez cały mecz bramkarza Walhalli - Arkadiusza Wachlarza.
Rozbark strzela jako ostatni
Strata aż pięciu bramek nie podziałała na Wikingów deprymująco. Ambitni piłkarze Walhalli postawili wszystko na jedną kartę - zaatakowali mistrzów na całym boisku, przycisnęli i zaskoczony Rozbark pogubił się dzięki temu w defensywie. Stąd kolejne dwa gole Rothera oraz przepiękny strzał Rafała Dyłki w samo okienko bramki strzeżonej przez Oskara Radkiewicza. Jak się okazało, na odrobienie strat zabrakło już zespołowi Karskiego czasu. W ostatniej akcji meczu, prowadzący wciąż (6:4) team w niebiesko-białych koszulkach, dobił jeszcze pretendentów do mistrzowskiego tytułu, strzelając siódmego gola - tym razem po rzucie rożnym. Chwilę później spotkanie dobiegło końca.
Podsumowując, zwycięstwo Rozbarku na pewno należy uznać za zasłużone. Faworyt nie zawiódł, zgarnął trzy punkty i umocnił się na czele klasyfikacji. Mimo porażki, nie zawiedli również Czarno-Żółci. Zagrali tak jak potrafią, czyli z maksymalnym zaangażowaniem, futbolowym „zębem”, udowadniając tym samym, że są naprawdę silnym zespołem. Obyśmy jak najczęściej mogli być świadkami takich właśnie pojedynków w Lidze Nike Playarena.
Komentarze