Playarena
Dodany: Komentarzy: 1

Jakub Grzelak - Ambasador Playarena jedyny w swoim rodzaju

UWC Altlantic College to niesamowita międzynarodowa szkoła, której celem jest polepszanie świata. Uczy się w niej 350 osób z 97 krajów świata, a Polakiem, który po ciężkich bojach się do niej dostał, udowadniając, że warto walczyć o swoje marzenia, jest... Jakub Grzelak - Ambasador Playarena z Konina. "Nowy", "świeżak", "małolacik" - tak nazywaliśmy go w czasie ubiegłorocznych turniejów ogólnopolskich Playarena, które pomagał nam organizować. Jak rozpoczęła się jego przygoda z naszymi rozgrywkami? W jaki sposób udało mu się osiągnąć "niemożliwe"? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w poniższej niezwykle ciekawej rozmowie!

Przemek Kaczmarek: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z rozgrywkami Playarena?

Jakub Grzelak: Swój pierwszy mecz w Playarena zagrałem jak miałem 16 lat. U mnie na osiedlu prawie codziennie graliśmy z kumplami w piłkę. Mieliśmy na tyle dużo szczęścia, że wszyscy byliśmy w tym samym wieku oraz kochaliśmy piłkę nożną. Z czasem czegoś nam jednak zaczęło brakować w tym graniu. Chcieliśmy grać przeciwko innym drużynom, poczuć adrenalinę związaną z zawodami i współzawodnictwem. Wtedy pojawiła się w Koninie Playarena i niewątpliwie była to świetna inicjatywa, która pomogła przenieść nasze podwórkowe granie na kompletnie nowy poziom. Tak powstała nasza drużyna Topazowa Team i tym samym rozpoczęła się moja przygoda z rozgrywkami Playarena.

W których turniejach ogólnopolskich Playarena brałeś udział?

W 2016 roku reprezentowałem KS ELPAK KONIN na turnieju eliminacyjnym Mistrzostw Polski we Włocławku. Niestety nie poszło nam najlepiej, ale cieszyłem się, że mogłem pograć w drużynie z kumplami z podstawówki i gimnazjum. Sam turniej to było wielkie WOW. Grałem już wcześniej w wielu różnych turniejach,ale w tak świetnie przygotowanej imprezie jeszcze nigdy nie brałem udziału. Mimo że jestem amatorem, to mogłem się poczuć jak profesjonalny zawodnik. Do tego ten dreszczyk na plecach przed rozpoczęciem meczu… W 2017 roku brałem już udział w turniejach ogólnopolskich jako Ambasador i było to znowu niesamowite przeżycie. Przyznam szczerze, że miałem "cykora", bo byłem nowy w teamie, ale Ambasadorowie przyjęli mnie bardzo ciepło i otwarcie. Od razu poczułem się jak w rodzinie, za co do dziś jestem im bardzo wdzięczny.

Co według Ciebie jest największą zaletą rozgrywek Playarena?

Playarena przede wszystkim uzupełnia lukę, jaka jest w polskiej piłce nożnej - tworzy przestrzeń do grania dla amatorów. Osobiście uwielbiam jednak rozgrywki Playarena za to, że trzymają nas razem! Kumple z osiedla, z którymi się wychowałem i z którymi dzielę wszystkie swoje wspomnienia, są dla mnie jak rodzina. Z czasem wszyscy co prawda dorośliśmy i rozeszliśmy się w różne strony świata - rozjechaliśmy się na studia do Poznania, Wrocławia, Warszawy, lecz wszyscy wracamy na weekend do Konina, żeby grać w Playarena. Chociaż każdy z nas układa sobie życie w innej części Polski, to Playarena pomaga nam się spotkać, utrzymać kontakt ze sobą i co najważniejsze, wciąż być razem.

Dlaczego zdecydowałeś się zostać Ambasadorem?

Przez te kilka lat Playarena stała się częścią mojego życia. Dzięki temu projektowi poznałem wielu nowych przyjaciół i przeżyłem wiele pięknych chwil zarówno na boisku, jak i poza nim. Chciałem się jakoś odwdzięczyć i zostanie Ambasadorem wydawało się być tego najlepszym sposobem. Co więcej, mogłem pomóc naszej lidze w Koninie. Łukasz, Karol i Dawid robią kawał dobrej roboty i to dzięki nim Playarena Konin jest tak niesamowitą i rozwiniętą ligą. Ja sam dołączyłem w momencie transformacji Playarena Konin w stowarzyszenie, więc czekają nas nowe wyzwania, ale damy radę, bo tworzymy świetny zespół!

Opowiedz swoimi słowami coś więcej o swojej szkole. Ja przed spotkaniem Ciebie nigdy o niej nie słyszałem.

Dwunastowieczny zamek stojący na klifie nad oceanem Atlantyckim. Dom dla 350 uczniów z 97 narodów świata. Ludzie wszystkich religii, kultur, tradycji i obyczajów. Rówieśnicy mówiący 270 językami i dialektami z każdego zakątka na świecie. UWC Atlantic College to zdecydowanie magiczne miejsce. Międzynarodowe liceum, które zbiera uczniów z całego świata po to, aby zjednoczyli się w celu szerzenia pokoju i równowagi na świecie. Moi współlokatorzy to Japończyk, Kolumbijczyk i Bośniak, z którymi za dnia się uczę i pracuję, a w nocy imprezuję. To nie są kujony, ale osoby ambitne, które chcą zmienić świat na lepszy, tak aby był domem dla każdego, niezależnie od wyznania, pochodzenia czy orientacji seksualnej, bo każdy z nas jest człowiekiem i ma prawo do bycia sobą. Wielu naszych absolwentów to ambasadorowie, premierzy i delegaci ONZ. Chyba tacy najpopularniejsi to król Holandii Wilhelm i książę Wielkiej Brytanii Karol.

Dlaczego dostanie się na tą uczelnię było Twim celem i jak do niego dążyłeś?

To jest bardzo zakręcona historia! Zawsze chciałem zmieniać świat i mieć na niego ogromny wpływ. Do tego bardzo chciałem podróżować i poznawać ludzi z całego świata. UWC Atlantic College wydawał się więc być dla mnie idealnym miejscem. Misja szkoły, jej wartości i idee wręcz mnie oczarowały. Do tego jej międzynarodowość umożliwiłaby mi poznanie kultur i ludzi z państw, do których prawdopodobnie nigdy bym nie pojechał. Ta szkoła stała się w ten sposób moim życiowym marzeniem. Fakt, że jestem chłopakiem z małego miasta, którego rodzice są nauczycielami i nie zarabiają ogromnych pieniędzy, sprawił, że to marzenie stało się bardzo odległe i graniczyło wręcz z niemożliwością. Szkoła oferuje jednak stypendia i aż 85% uczniów je otrzymuje. Postanowiłem więc zaaplikować, gdy byłem w pierwszej klasie liceum w Poznaniu. Niestety nie dostałem się i kiedy większość ludzi by sobie odpuściła, ja postanowiłem się nie poddawać i walczyć o swoje marzenie. Rok później zaaplikowałem po raz drugi, ale znowu się nie dostałem. Mimo że miałem wtedy wiele negatywnych myśli, to wciąż czułem taki wewnętrzny ogień, który kazał mi walczyć. W kolejnym roku ten wewnętrzny ogień i chęć spełnienia marzenia sprawiły, że zaaplikowałem po raz trzeci i dostałem się, ale nie otrzymałem stypendium. Czesne w mojej szkole wynosi prawie £60.000, więc nawet gdyby moi rodzice pracowali całe życie, to nie udałoby nam się zgromadzić takiej sumy pieniędzy. Gdy mój rozum kazał mi się poddać, moje serce kazało walczyć. Mówiłem sobie, że to przecież moje marzenie, a o nie trzeba się bić. Własnoręcznie napisałem 103 listy do bogatych osób i filantropów w Polsce oraz na całym świecie. Bill Gates, Mark Zuckerberg, Warren Buffet, Richard Branson, Jan Kulczyk i wielu, wielu innych. Niestety żaden z nich nie był w stanie mi pomóc. I wtedy los się do mnie uśmiechnął. Szkoła dowiedziała się o tych listach i doceniła moje starania. Zrobili wyjątek od regulaminu i zaoferowali mi stypendium. W taki oto sposób moje największe marzenie się spełniło. Byłem przeszczęśliwy! Kiedy w tym samym czasie napisałem maturę w Polsce i powinienem iść na studia, podjąłem najważniejszą decyzję mojego życia i poszedłem jeszcze raz do liceum - UWC Atlantic College, gdyż po 3 latach starań, aplikacji i szukania pieniędzy, osiągnąłem swój cel. Mimo że mam 20 lat i zamiast być na studiach poszedłem jeszcze raz do liceum, to ani przez sekundę tego nie żałowałem, bo spełnione marzenia są bezcenne i zawsze warto je realizować, podążając za głosem serca.

Znasz mnóstwo ludzi z całego świata. Czy to rzeczywiście prawda, że piłka łączy ludzi?

Tak. Piłka nożna jest zdecydowanie najpopularniejszym sportem na świecie! W szkole mówimy różnymi językami, pochodzimy z różnych krajów i kultur, ale wszyscy kochamy piłkę nożną i to nas jednoczy. Na boisku wszyscy gramy w jednej drużynie, a wtedy nasze pochodzenie nie ma znaczenia. Ja sam mam zaszczyt grania w szkolnej drużynie, która jest najbardziej międzynarodową drużyną na świecie. Włosi, Japończycy, Amerykanie, Brazylijczycy, Anglicy, Włosi, Hiszpanie, Niemcy, Nigeryjczycy, Rosjanie, Chińczycy, Australijczycy, Francuzi i ja, Polak. Dzięki piłce zaprzyjaźniłem się z nimi wszystkimi. Staliśmy się jedną rodziną. Jemy razem, mieszkamy razem i gramy razem. Jesteśmy tak różni, ale jednocześnie tacy sami i to jest piękne w piłce nożnej. Na boisku nie liczy się to, czy jesteś czarny czy biały, czy masz skośne oczy czy nie, czy jesteś biedny czy bogaty, czy jesteś chrześcijaninem czy muzułmaninem czy ateistą, czy jesteś gejem czy hetero. To wszystko się nie liczy, gdy kopiesz piłkę i to jest piękne w tym sporcie. Do dziś mam w głowie takie wzruszające wspomnienie… Graliśmy na zawodach międzyszkolnych ze szkołą z Cardiff. U nas w drużynie gra jeden chłopak z Syrii i jeden chłopak z Izraela, czyli dwóch krajów będących obecnie w stanie wojny. Kiedy chłopak z Syrii został poważnie sfaulowany, to wywiązała się mała kłótnia i przepychanka między drużynami. Wtedy to właśnie ten chłopak z Izraela był pierwszym, który podbiegł i stanął w obronie Syryjczyka. A moment, kiedy podają sobie ręce i pomagają wstać z murawy, mam do dzisiaj w głowie. Ich państwa są w stanie wojny, ale oni sami są przyjaciółmi i grają razem w piłkę. Myślę, że to jedna z wielu sytuacji w piłce nożnej, która dowodzi temu, że ten sport jest darem i narzędziem, które łączy ludzi na całym świecie, niezależnie od tego, kim są i skąd pochodzą.

Dla mnie jesteś wzorem w dążeniu do celu, nawet tego - wydawałoby się - nierealnego. Co poradziłbyś innym, którzy mają swoje marzenia?

Nie wiem, jakie marzenie masz teraz w głowie, ale to marzenie jest możliwe! Zmiana życia jest jednak ciężka i trudna, a dążenie do zrealizowania wymarzonego celu przyniesie wiele rozczarowania i bólu. Wiele razy zwątpisz w siebie i będziesz się pytał Pana Boga, dlaczego tak jest i czy dasz radę. To jednak nie może sprawić, że się poddasz i zrezygnujesz z marzeń. Będzie ciężko i będziesz chciał się poddać, ale to uczucie przeminie, jeśli będziesz walczył. Wspaniałość i wielkość to nie jest boska cecha zarezerwowana tylko dla wybranych. To jest coś, co naprawdę istnieje w każdym z nas i to my musimy uwierzyć w to, że jesteśmy wyjątkowi. To my musimy uwierzyć w siebie. Nikt tego za nas nie zrobi. Wiele ludzi zakłada rodzinę, idzie do pracy, a potem umiera. W międzyczasie przestają się rozwijać, przestają pracować nad sobą i sięgać po więcej. Wiele ludzi lubi narzekać, ale nic z tym nie zrobią. Wielu z nich nie pracuje nad swoimi marzeniami, czego powodem jest strach. Strach porażki i tego, co będzie, jeśli się nie uda. Tacy ludzie nie są ryzykantami. Przestań mówić "powinienem", a zacznij mówić "muszę". Żeby spełnić swoje marzenia, musisz się przełamać i podjąć ważne decyzje. Musisz powiedzieć sobie "Tak. Spełnię marzenie. Zrobię to". Musisz wyjść z własnej strefy komfortu i otoczyć się ludźmi, którzy będą cię wspierać i motywować. Oczywiście nie wszyscy będą ci towarzyszyć, nie wszyscy dostrzegą to, co ty będziesz widział, nie wszyscy będą mieli taką samą wizję. Kiedy wszyscy w Ciebie zwątpią, Tobie nie wolno. Musisz żyć więcej. Musisz chcieć więcej. Musisz wiedzieć, czego chcesz i nie możesz dać sobie wmówić, co jest dla Ciebie najważniejsze. Nie daj sobie wmówić, co jest dla Ciebie sukcesem, bo to jest sprawa indywidualna i dla każdego sukces znaczy coś innego. Jeśli chcesz mieć i robić rzeczy, których nigdy nie robiłeś, ale o których marzysz, to musisz w siebie zainwestować. Nie możesz zrealizować swoich marzeń, jeśli w siebie nie zainwestujesz. Musisz zainwestować swój czas i być w samotności, aby poznać samego siebie i dowiedzieć się, czego pragniesz. Gdy staniesz się tym, kim chcesz być, to będąc indywidualistą, zaczniesz osiągać to, co chcesz. Zaczniesz wchodzić na nowy poziom swojego życia. Jeśli zmienisz swoje nastawienie, jeśli zmienisz swoją głowę i swoje myśli, jeśli podniesiesz swoje standardy, jeśli podejmiesz decyzję, że zrobisz więcej i będziesz kimś więcej, jeśli podejmiesz ryzyko, jeśli wyjdziesz ze strefy własnego komfortu, jeśli w siebie zainwestujesz, jeśli się w pełni poświęcisz, jeśli spojrzysz prawdzie w oczy i się przełamiesz, jeśli będziesz sobie mówił, że "Nie przestaniesz, dopóki nie wygrasz", to zaczniesz spełniać swoje marzenia. I najważniejsze… nie bój się porażki. Jeśli byłoby to łatwe, wtedy każdy spełniałby swoje marzenia, dlatego nigdy się nie poddawaj i ciężko pracuj. Powiedz sobie, kim chcesz być, a potem po prostu to zrób. Musisz mieć czystą wizję i wiedzieć, czego chcesz. Masz jedno życie, więc go nie zmarnuj, bo jedyną osobą, która może cię zatrzymać, jesteś ty sam. Podejmij ryzyko i zrób ten pierwszy krok, który jest najtrudniejszy, ale jest też najważniejszy. Przełamać się jest ciężko, ale mi pomogły oba poniższe filmiki, które wszystkim polecam.

Pomimo możliwości spędzenia ostatnich wakacji w egzotycznych krajach, Ty wybrałeś pomoc w organizacji turniejów Playarena, gdzie m.in. biegałeś za piłką. Nie żałujesz?

To racja. Podczas wakacji miałem lecieć na egzotyczne wyspy i spędzić lato w domach kumpli ze szkoły, ale wybrałem pomoc w organizacji Mistrzostw Polski Playarena. Zamiast leżeć na plaży pod palmami, biegałem za piłką, pisałem raporty meczowe, obserwowałem i pomagałem w wybieraniu najlepszych zawodników Playarena. Organizacja takiej imprezy to ciężka praca dla Ambasadorów i całego teamu Playarena. Zawodnicy nie wiedzą tego, że harujemy od 7 rano do 23 wieczorem, jednak ani przez chwilę nie żałowałem podjętej decyzji. Nawet fakt że byłem nowym Ambasadorem (z tego powodu dostałem przydomek "Świeżak") nie utrudnił mi pracy. Bardzo życzliwie zostałem przyjęty do grona Ambasadorów i bardzo dużo też się nauczyłem podczas tych kilku dni imprezy. Tak więc bardzo dobrze wspominam te turnieje i cieszę się z tego zdobytego doświadczenia.

 

powrót do listy

Komentarze

Patryk Płomiński
+
1
/
-
0
ponad 6 lata temu

Miałem przyjemność rozmawiać z Kubą i współpracować z nim podczas turniejów, to super gość, nie bał się pracy i zawsze był do dyspozycji ;) Czytam i podziwiam! Szacunek i życzę samych sukcesów! :)

Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement