Ligowe
Dodany: Komentarzy: 1

Powrót do przeszłości z Przemysławem Szarańcem - jednym z założycieli rozgrywek Playarena w Krakowie

Nieodłącznym elementem krakowskiego cyklu wywiadów "Sam na sam" jest pytanie dotyczące tego, jak rozmówca wyobraża sobie Playarenę w Krakowie za trzy lata. W ten sposób próbujemy przewidzieć przyszłość, jednak tylko nieliczni zdają sobie sprawę z tego, jak wyglądała zamierzchła przeszłość, czyli początki rozgrywek w stolicy Małopolski. Jak wiadomo, Playarena powstała we Wrocławiu w 2007 roku i we wrześniu obchodziła solenny jubileusz 10-lecia. Projekt zainicjowany przez studentów z Dolnego Śląska trafił do Krakowa po niespełna trzech latach i od tego momentu odbyło się już w tym mieście 7 sezonów. To mało i dużo. Mało, bo pewnie każdy potrafi przypomnieć sobie, czym w tym okresie się zajmował. Szybko, bo czas w sporcie płynie nieporównywalnie szybciej niż w życiu codziennym i wiele zdążyło się już w Playarenie zmienić. Ilustruje to chociażby ewolucja rozgrywek - dawniej liczbę drużyn można było policzyć na palcach dwóch rąk, a teraz to zupełnie inny wyższy poziom pod każdym względem. Sporo się poprawiło, ale wciąż są jeszcze rezerwy, jeżeli chodzi o ulepszenie współzawodnictwa w naszych rozgrywkach. Poniżej prezentujemy rozmowę z Przemysławem Szarańcem, którego zaangażowanie było bezcenne w początkowym okresie rozgrywek, które dziś są jednymi z najlepiej zorganizowanych w Polsce i prowadzone są w podwawelskim grodzie.

Dla uświadomienia sobie, jak dawno temu powstały w Krakowie rozgrywki Playarena, niech posłużą fakty. W 2010 roku w finale Ligi Mistrzów Inter Mediolan triumfował po dwóch golach Diego Milito, reprezentacja Polski prowadzona przez Franciszka Smudę w składzie m.in. z Michałem Żewłakowem przegrała z Hiszpanią 0:6, wreszcie przebojowy ekspert piłkarski Tomasz Hajto był jeszcze czynnym zawodnikiem. Wówczas krakowska Playarena formowała się po cichu, lecz dziś zdumiewa swoimi rozmiarami. Uruchomiliśmy wehikuł czasu i przenieśliśmy się do 2010 roku, by wczuć się w ówczesną atmosferę oraz wraz z naszym rozmówcą odnaleźć głęboko ukryte ślady z dawnych lat. Przemysław Szaraniec to założyciel oraz kapitan zespołu OKS Szarańcza Kraków, który przez kilka lat z powodzeniem występował w lokalnej lidze. Ekipa ta dla większości czytelników jest drużyną anonimową, a jeśli nie, to zapomnianą. Niegdyś to właśnie ona z kapitanem na czele stawiała podwaliny rozgrywek w Krakowie. 26-latek był uprzejmy przybliżyć nam szczegóły swojej działalności w Playarenie, opowieadając o trudnych początkach oraz przyczynach rezygnacji z gry w ramach krakowskich rozgrywek.

Mateusz Krajewski: W Playarenie debiutowaliście w maju 2010 roku, kiedy rozgrywki nie były jeszcze tak popularne jak teraz. Skąd dowiedzieliście się o ich istnieniu i jak szybko do nich dołączyliście?

Przemysław Szaraniec: Z tego co pamiętam, to z kolegami staraliśmy się znaleźć jakąś ligę do spróbowania swoich sił z innymi rywalami, bo już nie chcieliśmy grać tylko ze sobą. Szczególnie, że był to okres maturalny i wiedzieliśmy, iż nasze drogi mogą się rozejść. Cotygodniowe mecze sprawiłyby, że widzielibyśmy się co najmniej raz w tygodniu na boisku. Do Krakowa Playarenę sprowadziliśmy my, czyli ja i Marek Szaroń  z OKS Zgodzianki Nowa Huta, wraz z którym starałem się rozpropagować te rozgrywki w naszym mieście. M.in. udało mi się zorganizować vlepki, plakaty oraz inne akcesoria reklamowe, które administratorzy z Wrocławia przygotowali dla nowych miast dołączających do rozgrywek.

W początkowym okresie pełniłeś funkcję Ambasadora krakowskiej ligi. Jaki był Twój zakres obowiązków?

Zajmowałem się promocją rozgrywek, a Marek je koordynował. Większość ekip przyłączających się do gry w kolejnych sezonach była młodsza wiekiem (nie było podziału na seniorów i młodszych jak obecnie), a Marek lepiej sprawdzał się w rozmowach z nimi niż ja.

Sezon 2010/2011 był pierwszym pełnym przeprowadzonym w Krakowie. OKS Szarańcza zakończyła go na zaszczytnym drugim miejscu w tabeli. Ostatecznie zostaliście pierwszą drużyną w historii, która reprezentowała nasze miasto podczas Mistrzostw Polski Playarena. Jak wspominasz te zawody?

Pojechaliśmy tam szczerze mówiąc tylko dlatego, że mistrz Krakowa drużyna ZWT zrezygnowała z wyjazdu. Turniej rozegrany został w Lubinie na obiektach akademii Zagłębia Lubin. Nasza podróż trwała długo, ale miejsce nam to wynagrodziło, ponieważ ośrodek piłkarski robił wrażenie. Na miejscu okazało się, że poziom krakowskiej Playareny jest tragicznie niski. Planowo mieliśmy zagrać trzy mecze, lecz pierwszy rywal z Rudy Śląskiej nie przyjechał i otrzymaliśmy trzy punkty na start. Następnie zmierzyliśmy się z FC Badboys Bytom. Konkurenci w przeciwieństwie do nas podeszli do zawodów bardzo poważnie z maksymalną koncentracją. Dostaliśmy tęgie lanie - bodajże 0:7. Mieliśmy jeszcze spotkanie na styku z AC Hildą Chorzów, lecz finalnie przegraliśmy i do domu wróciliśmy w nieciekawych humorach.

W kolejnych latach OKS Szarańcza nie nawiązała do swojego największego osiągnięcia. Czy już wtedy zauważyłeś podnoszący się poziom sportowy w krakowskiej lidze? Pamiętasz rywali, którzy najbardziej dali się we znaki?

W kolejnych latach skupiliśmy się na występach w Lidze Podgórskiej, gdzie poziom kultury gry był na dużo wyższym poziomie. Początki rozgrywek Playarena w Krakowie były trudne. Często na mecz rywale przychodzili "na gazie" i baliśmy się o nasze nogi. Było kilka zespołów, które chciały grać w piłkę tak jak pierwsi mistrzowie miasta ZWT, Kapela Weselna czy Banda Łysego. Do głosu dochodziło też BJM. Banda Łysego to była młoda drużyna dowodzona przez doświadczonego kapitana, który umiejętnie zarządzał kolegami na boisku. Pamiętam, że z Bandą, Zgodzianką i z nami inne ekipy niechętnie podejmowały wyzwania, ponieważ obawiały się porażki.  Wobec tego w Krakowie niełatwo było o mecze w pierwszych latach, dlatego też znaleźliśmy alternatywę dla Playareny.

Przez kilka lat OKS Szarańcza łączyła występy w Playarenie i Lidze Podgórskiej. Po sezonie 2013/2014 Twoja drużyna pożegnała się z Playareną. Czym była uwarunkowana taka decyzja?

Tak jak zaakcentowałem, wynikało to z kłopotów z umawianiem meczów. Nie dość, że znalezienie przeciwnika oraz ustalenie spotkania było czasochłonne, to oponenci często to lekceważyli i nie przychodzili na pojedynek. Było to męczące i uznaliśmy, że nie warto tracić czasu. Rywale nie potrafili poinformować, że na meczu się nie pojawią, bo coś ich niespodziewanie zatrzymało.

Czy jesteś na bieżąco z rozgrywkami Playarena? Czy rozwój tego projektu w Krakowie nie kusił Cię do wznowienia gry przez OKS Szarańczę?

Bardziej śledzę coroczne Mistrzostwa Polski na poziomie centralnym niż same rozgrywki w Krakowie. Z miłą chęcią sprawdzam wyniki Zgodzianki, z którą rywalizowaliśmy jeszcze w pierwszym sezonie. W pewnym momencie zastanawialiśmy się, czy nie wrócić do rozgrywek Playarena. Mieliśmy ekipę liczącą około 15 zawodników, zatem można było pogodzić występy w dwóch rozgrywkach. Niestety pomysł zbiegł się z tym, że każdy zaczął pracę czy studia i powrót nie był już możliwy. Często widzimy drużyny z Playareny, które konkurują na boisku VIII LO, a my gramy obok w Lidze Podgórskiej. Czasami miło wspominamy wyjazd do Lubina, ale wiemy, że to już przeszłość.

 

powrót do listy

Komentarze

Paweł Reczek
+
0
/
-
0
ponad 6 lata temu

Liga Podgórska ma zapewnie swoją pozytywną specyfikę, będąc niedużymi rozgrywkami, gdzie każdy każdego zna. W krakowskiej Playarenie przez lata przewięnęły się różne zespoły, jednak od czasu prowadzenia opłaty weryfikacyjnej myślę, iż zachowania nie fair play zostały ograniczone do minimum, a i umówić spotkanie już dużo łatwiej, szczególnie teraz, gdy mamy terminarz w 1 i 2 lidze.

Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement