Mistrzostwa Polski
Dodany: Komentarzy: 0

Zadyszka Łodzi, czyli podsumowanie turnieju finałowego Mistrzostw Polski

Turbiny ostudzone, emocje już opadły. Pozostaje wielki niedosyt. To nie był poziom, do jakiego przyzwyczaili nas zawodnicy Cater-Group, którzy już po fazie grupowej zakończyli swoje zmagania w turnieju finałowym Mistrzostw Polski Ligi Nike Playarena. Trochę lepiej poszło FC Noster, ale zespół ten nie dał rady w ćwierćfinale Bad Boys i również przedwcześnie odpadł z rywalizacji o medale.

Dominatorzy rozgrywek naszego miasta pierwszy raz w historii swojego istnienia nie wyszli z grupy na ogólnopolskich zawodach. Szacunek jednak się należy, gdyż trzeci raz z rzędu znaleźli się w najlepszej szesnastce kraju. O ile podczas turnieju eliminacyjnego w Katowicach pokazali zdecydowaną różnicę klas, o tyle w Warszawie przebywali drogę przez mękę. Druga łódzka w turnieju finałowym to FC Noster. W pierwszej fazie turnieju jej gracze prezentowali się znakomicie. Wygrane we wszystkich grupowych starciach napawały optymizmem. Atmosfera w obozie Nosterów była czymś rzadko spotykanym, co dodawało zawodnikom jeszcze większej wiary we własne umiejętności. Radość po każdym golu, wzajemne wsparcie, doping przyjezdnych kibiców. To wszystko pozwalało myśleć, że to może być ich wielki turniej... Jak się okazało, nic bardziej mylnego. Brak doświadczenia, konsekwencji i pokory, przełożyły się na upadek z nieba prosto do piłkarskiego piekła. Porażka 0:6 z Bad Boys Szczecin przekreśliła szanse na końcowy sukces łódzkiego zespołu.

Pierwszy raz od czterech lat żadna łódzka drużyna nie znalazła się w TOP4 Mistrzostw Polski, a tylko dwie wzięły udział w warszawskich finałach. Podchodzimy do sprawy krytycznie, gdyż do tej pory nasze miasto uchodziło za epicentrum erupcji umiejętności i siły Ligi Nike Playarena. Czym jest spowodowana zadyszka? Wiele drużyn spuściło z tonu, szlagiery naszego podwórka już nie są tak elektryzujące jak chociażby przed rokiem. Odejście FC Wembley, słaba postawa Dzbanów, Not4All czy Flying Dragons. Retkinia wciąż jest silna, jednak bez swoich największych gwiazd. San Marino oraz SWiP z liczbą porażek, do której nas nie przyzwyczaili po pierwszych sezonach. Smutne, ale prawdziwe. Im silniejsza rodzima liga, im więcej meczów o życie, im trudniej o wywalczenie jak najwyższej lokaty w tabeli, tym łatwiej o wynik na ogólnopolskiej arenie.

Jeżeli chodzi o organizację, to wielkie chapeau bas dla Ambasadorów. Całość turnieju finałowego była dopięta na ostatni guzik. Wyżywienie, transport, zakwaterowanie, konkursy i wiele innych rozrywek, a to wszystko oplecione bardzo dobrze logistycznie dopasowaną wstęgą. Widać coraz większe doświadczenie i profesjonalizm. Łódź jest z kolei miastem ogromnych ambicji, splotem drużyn, od których się wymaga, wciąż w czołówce pod względem rozgrywanych meczów. Gorąco wierzymy, że dni chwały naszego miasta wciąż przed nami.

 

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement