Playarena
Dodany: Komentarzy: 0

Nike Revolution Jacket - recenzja TEPY.PL

Od kilku tygodni jestem posiadaczem kurtki Nike Revolution Training Jacket, o której ostatnio było naprawdę dosyć głośno. Wracam właśnie po kontuzji do treningów, więc kiedy tylko mogłem, miałem ją na sobie, żeby zobaczyć, czy szum, jaki wokół niej zrobił producent, jest słuszny. Jak się okazuje, kurtka jest naprawdę godna uwagi…

 

Zanim zacznę ripostować cechy, jakie kurtka ta powinna posiadać, sam muszę sobie przypomnieć, w jaki sposób Nike ją zachwalało. Potraktuję ją oczywiście indywidualnie i abstrahując od marketingu, ale warto zajrzeć w informacje prasowe, bo czasem mogą one coś uświadomić. Wstępny artykuł o niej mieliście tutaj. Do teoretycznych zalet Nike Revolution Training Jacket należą: brak ograniczania swobody w ruchu, lekkość, przepuszczalność powietrza i liczne detale. Z perspektywy testów muszę stwierdzić, że do wyczerpania tematu brakuje jeszcze jednej cechy, co nie znaczy oczywiście, że nie pozostaje nic więcej do dopowiedzenia, co zaraz uczynię.

 

Niedopowiedzianą zaletą (bo producentowi nie wypada) jest to, jak kurtka wygląda. I z powodu tego jak jest zbudowana, i w ujęciu ogólnym jest ciekawa. Wrażenie bierze się zarówno z opinii własnej, jak i postronnych. Znaczek Nike jest efektownie schowany za przezroczystym materiałem, który zresztą równie fajnie pokazuje to, co mamy pod spodem (base layer, koszulka) i w kieszeniach. Kiedy pojawiłem się w niej na treningu trener spytał "Sadajew, masz też jedną dla mnie?". Jak widać, wrażenia estetyczne są pozytywne.

Zanim odniosę się do teoretycznych zalet, naszkicuję wam profil użytkowy tej kurtki, bo poza cechami najważniejsze jest to, po co i na jakie warunki ją kupować, a przecież właśnie aura jest głównym czynnikiem wpływającym na to, jak się ubieramy. Już po wzięciu jej do ręki widać, że nie ma ona za zadanie być ciepłą. Jest cieniuteńka i bardziej izoluje od wiatru (pomimo przewiewów pod rękawami) niż ma być grzejąca sama w sobie. Także przy wielkich mrozach nie będzie ona dobrym rozwiązaniem. Chcąc korzystać z niej i tak musicie zadbać o coś pod spodem. W moim przypadku na temperatury nieznacznie poniżej zera wystarczył base layer z krótkim rękawem i koszulka z długim. Pamiętajmy, że jesteśmy w ruchu, więc nie ma co przesadzać. Ważne w kontekście swobody ruchów, do której zaraz przejdę, jest to, żeby tak samo myśleć o wszystkim, co zakładamy jak Nike myślało o tym, co potrzebujemy. Bez sensu mieć kurtkę nastawioną na komfort użytkowania, jeśli pod spód założymy za duże, fałdujące się, uwierające ciuchy. Nie można nie napisać też, że jest nieprzemakalna.

 

Pomimo tego, że wszystko jest minimalistyczne, Nike faktycznie zrobiło coś, o czym mówią reklamując tą kurtkę. Jest ona stworzona po to, żeby nie ograniczać ruchów i znajdziemy na to wiele dowodów zarówno analizując jej budowę, jak i już podczas testów. Klucz do uzyskania tego efektu jest powszechnie znany, chociaż patrząc na to, jak różni się nowa jakość od tych znajdywanych poprzednio widać, że poza zamysłem ważne jest też wykonanie i materiały. Cały figiel polega na dwóch warstwach materiału wszędzie tam, gdzie nasze ciało się rusza. Oczywistą sprawą są rękawy. Jedna warstwa przylega do ciała, które niemal niezauważalnie (bo wszystko jest tak lekkie) sobie ją przesuwa, natomiast zewnętrzna część utrzymuje swoją pozycję dzięki delikatnemu ściągaczowi i szwom, które nadają wszystkiemu pożądany kształt. Tak samo jest w górnej części pleców. Ręce są w ruchu ciągnąc za sobą materiał na plecach. I tutaj znów następuje ten efekt. Wewnętrzna kurtka się przesuwa, część na zewnątrz zostaje taka jak była. Może dlatego na zdjęciach zawsze wygląda ona tak porządnie, nie ciągnie się w dziwny sposób itp. Tam, gdzie nie ma potrzeby powierzchnia jest jednowarstwowa. Rękawy i spód zakończone są ściągaczami, których również niemal nie czuć.

No właśnie, po wszystkim mam refleksję, że przecież wiele ciuchów jest zbudowanych podobnie, ale nie mają tego efektu. To dlatego, że zastosowano optymalne materiały. Pomijając, że są niezauważalnie lekkie, to wewnętrzna cześć wewnętrznej warstwy łapie ciało i daje mu się kontrolować, a jej druga strona, czyli tam, gdzie dwie warstwy się dotykają, musi być bardzo śliska, żeby dwie strony mogły być niezależne ruchowo. I na tym cały numer polega. Proste? No jasne. Tylko nikt wcześniej tego jeszcze nie zrobił. Albo przynajmniej ja o tym nie wiem.

 

Dobrze, że przeczytałem tekst informacji prasowej o tym produkcie, bo nie powiedziałbym Wam o czymś faktycznie wartym zauważenia, a przynajmniej docenienia. Słusznie Nike zminimalizowało wszystko, co mogłoby przeszkadzać. Na przykład suwak jest malutki i specjalnie usztywniony - tak, żeby nie "bimbał" podczas biegu. Za kołnierzem nie ma metki, tylko nadruk. Dziurki tu i ówdzie sprawiają, że nie przewieje nas zimny wiatr, a zarazem w strefach, gdzie oddajemy najwięcej potu, będziemy mieć odpowiednią wentylację. Już nawet nie te szczegóły osobno, ale wszystko jako całość po prostu urzeka. I jest ten bonus psychiczny. Wszystko jest przygotowane pod to, żeby można było skupić się na grze i robić to w pełni komfortowo. Niestety jest to kolejna zabawka do kolekcji, ale tak już mamy w głowie, że mając ją będziemy czuć się lepiej.

Kupienie sobie nowej piłkarskiej kurtki Nike ma sens, jeśli spełnia się kilka warunków. Przede wszystkim musi Wam się podobać, bo wtedy będzie ona przyczyną zadowolenia. Poza tym musicie się i tak odpowiednio (z głową, a nie drogo) ubrać pod spodem. Żeby nie stracić jej zalet. Nie jest ona na super niskie temperatury. Powiedziałbym nawet, że zastanawiam się nad noszeniem jej, kiedy będzie całkiem ciepło, powiedzmy 10 stopni. Wtedy tylko base layer i kurtka. Z punktu widzenia regulowania temperatury ciała jest to chyba optymalne rozwiązanie.

  

Jeśli macie jakieś pytania, piszcie. Chętnie dopowiem coś, co przy okazji opisywania najlżejszej kurtki Nike mi umknęło.

 

powrót do listy

Komentarze

Brak komentarzy
Jeżeli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany. Zaloguj
Advertisement